Weekend w Górach Świętokrzyskich - luty 2009, cd.
Weekend to sobota i niedziela. W sobotę był atak na Łysicę, a w niedzielę na Bodzentyn. Bodzentyn to miasto w Górach Świętokrzyskich, siedziba Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Jest tu parę zabytków i wyciąg narciarski "Baba Jaga". Chcieliśmy, żeby chłopaki pojeździli trochę na deskach, ale woleli brykać bez desek, ciskać sobie w nos śnieżkami, przewracać się i robić masę innych niepotrzebnych rzeczy. Zaciągnęliśmy ich więc na początek w ruiny zamku biskupów krakowskich, ale prawdę mówiąc nie jest to obiekt wart odwiedzin...
Znacznie lepsza opcja dla miłośników myszkowania po miejscowościach w rodzaju Bodzentyna to spacer na tutejszy żydowski cmentarz (czyli kirkut), oczywiście historyczny, bo po ludności żydowskiej (która przez II wojną stanowiła połowę populacji Bodzentyna) pozostały tylko wspomnienia. Kirkut w Bodzentynie może się pochwalić przepięknymi macewami, z nieźle zachowanymi inskrypcjami, płaskorzeźbami, a nawet polichromiami (czyli widać, że macewy były kiedyś kolorowe). Na cmentarzu tym pochowano matkę znanego pisarza Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, która zmarła na tyfus przed II wojną. Kirkut według mnie warto obejrzeć, macewy są fenomenalne
Takich ładnych nie widziałam nigdy wcześniej.
Zajrzeliśmy jeszcze do kościoła Wniebowzięcia NMP i Św. Stanisława, gotyckiego, ale nie to było ważne - zdumiała nas informacja, że kościół ten ma oryginalny ołtarz z katedry na Wawelu. Drewniany, złocony ołtarz wykonali w XVI wieku artyści włoscy, malarz z Wenecji i rzeźbiarz ze Sieny. Przyznaję, że jest bardzo ładny.
Weekend to sobota i niedziela. W sobotę był atak na Łysicę, a w niedzielę na Bodzentyn. Bodzentyn to miasto w Górach Świętokrzyskich, siedziba Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Jest tu parę zabytków i wyciąg narciarski "Baba Jaga". Chcieliśmy, żeby chłopaki pojeździli trochę na deskach, ale woleli brykać bez desek, ciskać sobie w nos śnieżkami, przewracać się i robić masę innych niepotrzebnych rzeczy. Zaciągnęliśmy ich więc na początek w ruiny zamku biskupów krakowskich, ale prawdę mówiąc nie jest to obiekt wart odwiedzin...
Znacznie lepsza opcja dla miłośników myszkowania po miejscowościach w rodzaju Bodzentyna to spacer na tutejszy żydowski cmentarz (czyli kirkut), oczywiście historyczny, bo po ludności żydowskiej (która przez II wojną stanowiła połowę populacji Bodzentyna) pozostały tylko wspomnienia. Kirkut w Bodzentynie może się pochwalić przepięknymi macewami, z nieźle zachowanymi inskrypcjami, płaskorzeźbami, a nawet polichromiami (czyli widać, że macewy były kiedyś kolorowe). Na cmentarzu tym pochowano matkę znanego pisarza Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, która zmarła na tyfus przed II wojną. Kirkut według mnie warto obejrzeć, macewy są fenomenalne

Zajrzeliśmy jeszcze do kościoła Wniebowzięcia NMP i Św. Stanisława, gotyckiego, ale nie to było ważne - zdumiała nas informacja, że kościół ten ma oryginalny ołtarz z katedry na Wawelu. Drewniany, złocony ołtarz wykonali w XVI wieku artyści włoscy, malarz z Wenecji i rzeźbiarz ze Sieny. Przyznaję, że jest bardzo ładny.
Chociaż w sumie kościół nie powala, ani od strony murów, ani od strony ołtarza i ambony, to jednak poza wawelskim ołtarzem są tu jeszcze inne skarby. Jest tak za sprawą biskupów krakowskich, którzy mieli siedzibę w Bodzentynie i ściągali tu wszystko, co mogli, a co było piękne i cenne. Naszą uwagę zwróciły stalle z barokowymi malowidłami przedstawiającymi sceny Męki Pańskiej.
W sumie - na pierwszy rzut oka nic nadzwyczajnego tu nie ma, lecz do kościoła warto zajrzeć, o ile się potrafi skupić uwagę na detalach i docenić zgromadzone tu dzieła sztuki.
W mieście w okolicy rynku stoi drewniany dom z 1809 roku, tzw. Zagroda Czernikiewiczów, w której mieści się oddział Muzeum Wsi Kieleckiej. Pikna chałupa! (A tak naprawdę dom, nie chałupa, bo to część starej zabudowy miejskiej).
W Bodzentynie znalazłoby się jeszcze parę miejsc do złożenia wizyty, ale nam to, co zdążyliśmy zobaczyć, musiało wystarczyć. Chłopaki jęczeli o obiad i trzeba było zjeść, a potem wracać do Warszawy.
Na ziemię kielecką jeszcze na pewno powrócę, bo tam moje korzenie...