12-12-2020, 05:49
Opuszczamy Pylos jadąc na południe aby po kilkunastu kilometrach trafić na następną twierdzę w Methoni, usytuowanym już na zachodnim krańcu messyńskiej części Peloponezu.
Zaczynamy od wizyty na długiej, piaszczystej plaży z barem Zanzibar, oceniając że zabytek może na nas poczekać. Okazuje się, że to my musimy na niego poczekać bo mamy poniedziałek i twierdza jest nieczynna dla zwiedzających.
W zachodzącym słońcu i od północno-zachodniej strony, gdzie rzadko zapuszczają się turyści nie prezentuje się zbyt atrakcyjnie. Za to zachód słońca jest bardzo malowniczy.
Rano idziemy do twierdzy. Do bramy prowadzi wysoki most nad suchą fosą. Idziemy wzdłuż murów bastionu przechodząc przez kolejne, obronne bramy na dawny główny plac miasta z kolumną z różowego granitu.
Zachowane mury obiegają cały wydłużony cypel. W ich obrębie znajowadło się średniowieczne miasto.
Od południa dostępu z morza bronił potężny fort oraz masywna, ośmioboczna wieża na skalistej wysepce. Stanowiła osobny element obronny, dostępna jest przez kamienny mostek.
Methoni było w posiadaniu Wenecjan aż do 1500 roku kiedy to zdobyli je Turcy Osmańscy. Wenecjanom udało się je odzyskać jedynie na 30 lat pod koniec XVII wieku. Wtedy rozbudowali i ulepszyli fortyfikacje. Miasto przejęli od Turków bez walki Francuzi dopiero w początku XIX wieku i przesiedlili mieszkańców poza obszar murów a budynki wewnątrz twierdzy wyburzyli.
Lwy weneckie w murze twierdzy
Zwiedzanie, obejście wzdłuż murów terenu twierdzy zajęło nam całe przedpołudnie.
W miasteczku wokół placyku jest kilka sympatycznych restauracji o morskim wystroju.
Zaczynamy od wizyty na długiej, piaszczystej plaży z barem Zanzibar, oceniając że zabytek może na nas poczekać. Okazuje się, że to my musimy na niego poczekać bo mamy poniedziałek i twierdza jest nieczynna dla zwiedzających.
W zachodzącym słońcu i od północno-zachodniej strony, gdzie rzadko zapuszczają się turyści nie prezentuje się zbyt atrakcyjnie. Za to zachód słońca jest bardzo malowniczy.
Rano idziemy do twierdzy. Do bramy prowadzi wysoki most nad suchą fosą. Idziemy wzdłuż murów bastionu przechodząc przez kolejne, obronne bramy na dawny główny plac miasta z kolumną z różowego granitu.
Zachowane mury obiegają cały wydłużony cypel. W ich obrębie znajowadło się średniowieczne miasto.
Od południa dostępu z morza bronił potężny fort oraz masywna, ośmioboczna wieża na skalistej wysepce. Stanowiła osobny element obronny, dostępna jest przez kamienny mostek.
Methoni było w posiadaniu Wenecjan aż do 1500 roku kiedy to zdobyli je Turcy Osmańscy. Wenecjanom udało się je odzyskać jedynie na 30 lat pod koniec XVII wieku. Wtedy rozbudowali i ulepszyli fortyfikacje. Miasto przejęli od Turków bez walki Francuzi dopiero w początku XIX wieku i przesiedlili mieszkańców poza obszar murów a budynki wewnątrz twierdzy wyburzyli.
Lwy weneckie w murze twierdzy
Zwiedzanie, obejście wzdłuż murów terenu twierdzy zajęło nam całe przedpołudnie.
W miasteczku wokół placyku jest kilka sympatycznych restauracji o morskim wystroju.