10-11-2019, 06:00
Krótki przejazd krętą szosą przez góry o zboczach tonących w cienistym lesie i jesteśmy w Trjavnej. Jest gorąco i duszno. Ledwo wjeżdżamy do miasteczka, chmury, z początku białe, niewinne potem coraz bardziej szare zaczynają napływać na błękitne niebo.
W pośpiechu pstrykam kilka zdjęć najważniejszych obiektów : wielki plac, wieża zegarowa, cerkiew, domy przy placu. Centralny, obszerny plac miasteczka jest z początku XIX w., bez późniejszych przeróbek. Jego rozmiary świadczą o znaczeniu targów regionalnych tu się odbywających.
Gdy wchodzimy na kamienny mostek nad rzeką siny, chmurzasty pułap wisi już bardzo nisko. Idziemy do stylowej, klimatycznej mehany posilić się i ewentualnie przeczekać deszczyk. Gwałtowna burza i nagła ulewa przepędza gości z tarasu do zadaszonych sal i sieje panikę wśród personelu mehany gdyż przewracają się tarasowe parasole.
Po deszczu spacerujemy po zabytkowej części miasteczka, wzdłuż autentycznej uliczki rzemieślników.
To też pamiątki... tylko trochę kłopotliwe w transporcie
Prawdziwa maska dla prawdziwego kukera, gotowa do przywdziania...
Pełno tu sklepików, restauracji. Zachodzimy do muzeum - domu rzeźbiarza Daskalova. Podziwiamy piękne ramy do obrazów, snycerowane drewniane „obrazy” i „portrety” słynnych osobistości, także dekorowane sufity sal w tzw słoneczka wykonane przez słynnych mistrzów. Na muzeum ikon już nie starczyło nam czasu...
Na kolację zakupujemy sobie raki, które w Bułgarii nie są żadnym rarytasem, są sprzedawane w sklepach rybnych za bardzo przystępną cenę. Natomiast poszukiwanie miejsca na nocleg, jak zwykle nie jest łatwe. Zjeżdżamy nad zaporowe jezioro Jowkowskie od strony wsi Rajuvcy; okazuje się że dostęp do brzegu jest zabroniony, biwakowanie także. Boczna droga prowadzi nas za wioskę, na górkę i znajdujemy spokojne miejsce, z dala od ludzi .... niedaleko cmentarza, z widokiem na jezioro i góry.
W pośpiechu pstrykam kilka zdjęć najważniejszych obiektów : wielki plac, wieża zegarowa, cerkiew, domy przy placu. Centralny, obszerny plac miasteczka jest z początku XIX w., bez późniejszych przeróbek. Jego rozmiary świadczą o znaczeniu targów regionalnych tu się odbywających.
Gdy wchodzimy na kamienny mostek nad rzeką siny, chmurzasty pułap wisi już bardzo nisko. Idziemy do stylowej, klimatycznej mehany posilić się i ewentualnie przeczekać deszczyk. Gwałtowna burza i nagła ulewa przepędza gości z tarasu do zadaszonych sal i sieje panikę wśród personelu mehany gdyż przewracają się tarasowe parasole.
Po deszczu spacerujemy po zabytkowej części miasteczka, wzdłuż autentycznej uliczki rzemieślników.
To też pamiątki... tylko trochę kłopotliwe w transporcie
Prawdziwa maska dla prawdziwego kukera, gotowa do przywdziania...
Pełno tu sklepików, restauracji. Zachodzimy do muzeum - domu rzeźbiarza Daskalova. Podziwiamy piękne ramy do obrazów, snycerowane drewniane „obrazy” i „portrety” słynnych osobistości, także dekorowane sufity sal w tzw słoneczka wykonane przez słynnych mistrzów. Na muzeum ikon już nie starczyło nam czasu...
Na kolację zakupujemy sobie raki, które w Bułgarii nie są żadnym rarytasem, są sprzedawane w sklepach rybnych za bardzo przystępną cenę. Natomiast poszukiwanie miejsca na nocleg, jak zwykle nie jest łatwe. Zjeżdżamy nad zaporowe jezioro Jowkowskie od strony wsi Rajuvcy; okazuje się że dostęp do brzegu jest zabroniony, biwakowanie także. Boczna droga prowadzi nas za wioskę, na górkę i znajdujemy spokojne miejsce, z dala od ludzi .... niedaleko cmentarza, z widokiem na jezioro i góry.