Thread Rating:
  • 0 Vote(s) - 0 Average
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wyprawa do świata kolorów - Guatemala
#1
W trakcie porządków dolna szuflada mojego biurka rozpadła się na czynniki pierwsze wypluwając stos żółtych, podłużnych pudełeczek, niewielkich, płaskich paczuszek, różnych cieńszych i grubszych teczek. Pomiędzy nimi były zdjęcia i negatywy z podróży do Guatemali z 1985 roku. Przyszła mi ochota odświeżyć przykurzone wspomnienia …

Była to wyprawa kilkunastu zapaleńców ciekawych zobaczyć " tamtą " stronę świata w sposób niezbyt drogi i niezbyt zorganizowany, gotowych targać cały swój bagaż w plecaku. Guatemala, po latach niestabilnych rządów przerywanych zamachami stanu i walk z miejscową gerrillą ustabilizowała się na tyle, że turystyczne wyjazdy stały się możliwe.
Wyprawa odbywała się pod egidą pewnej młodzieżowej organizacji turystycznej : mieliśmy przewidzianą trasę i przewidziną cenę i szefową znającą ogólnie teren i język hiszpański. Rezerwacja obejmowała przelot samolotem " tam i z powrotem ", parę noclegów w hotelach w większych miastach. Reszta polegała na improwizacji zależnie od sytuacji i organizowała się " sama " w miarę potrzeby i z pomocą uczestników.
Poruszaliśmy się wszelkimi lokalnymi środkami lokomocji z różną szybością i (nie)wygodami, posiłki wieczorne były z reguły wspólne, w ciągu dnia – jak kto chciał. Program dzienny, proponowany lecz dość dowolny, uczestnicy wypełniali według swoich zainteresowań. Każdy przygotowywał się samodzielnie do wyjazdu studiując listę i historię obiektów wartych obejrzenia. Najczęściej zwiedzanie odbywaliśmy w podgrupach a spotykaliśmy się razem na noclegi i na wspólne podróże.

[Image: guatemala-carte.jpg]

Nasza trasa była taka : dojazd z Meksyku autobusem –Tapachula (granica) - Ciudad Guatemala - Antiqua – San Antonio – Chimaltenango - jezioro Atitlan - Panajachel – Santiago Atitlan - Solola - Flores - Tikal - Chichecastenago – Huehuetenango - granica z Meksykiem.

[Image: guat001.jpg]

Do Guatemali wyruszyliśmy z meksykańskiego miasta Oaxaca.
Po kolacji w restauracji podjeżdżamy taksówkami na dworzec autobusowy położony na północy miasta. Autobus do Tapachula już czeka ale jeszcze nie wpuszczają pasazerów do środka. Czekamy. Mija godzina odjazdu i zaczynają odbierać od nas bagaże, ale drugi kufer nie da się otworzyć i część bagaży nie mieści się. Do autobusu nie wpuszczają z bagażem a więc zaczyna się dyskusja. W końcu udaje się otworzyć drugi kufer. Wpychamy nasze plecaki, wsiadamy, mam miejsce w środku autobusu ale przy oknie.
Zaczyna się jazda, najpierw po równej szosie, potem wolniej przez zadziwiające dziury w ulicach mijanych miasteczek, dalej poprzez góry z mnóstwem zakrętów. Zatrzymujemy się na jakiś przystanek w nocy, zbyt krótki nawet na siusiu.

Potem, nagle budzi mnie cudowny świt ; różowe niebo z zaróżowionymi obłokami. Zatrzymujemy się na kilkanaście minut, jakaś pani wysiada i długo szukają jej bagażu w kufrach.
Jedziemy « ciurkiem » do granicy, góry widać już tylko na północy, roślinność jest typowo tropikalna ; palmy kokosowe, bananowce, wszędzie bardzo zielono i wilgotno, słońce pali. Wreszcie przystanek, przesiadamy się na taksówki i szybko gnamy na granicę. Odprawa po stronie meksykańskiej idzie szybko, bagaży nie sprawdzają. Przechodzimy przez most graniczny, dołem rzeka, górą palmy i rośliny o dużych kwiatach. Pobierają taksę od paszportu i na komorze celnej grzebią trochę w plecakach.

Hurrraaa, jesteśmy w Guatemali !

[Image: guat002.jpg]

[Image: guat004.jpg]

Zaraz opadają nas naganiacze i proponują od razu bilety na autobus. Na prędce wcinamy po dwa sandwicze, ten drugi to już właściwie w autobusie i popijamy coca-colą. Znowu odjazd autobusu jest opóźniony o ponad ½ godziny.

Tutejsze autobusy to stare graty o dziwacznej sylwetce, z małymi okienkami z zielonymi szybkami i zadziwiająco wytrzymałym silnikiem. Marki amerykańskie, meksykańskie Diana, pewnie licencyjne Dodge’e nawet przedpotopowe Fordy i Mercedesy z lat 50-tych, 60-tych o tak zdartym lakierze, ze trudno domyslić się ich koloru. (przypominam – akcja dzieje się w 1985 roku).

Jedziemy, po obu stronach szosy towarzyszą nam palmy, pola kukurydzy i trzciny cukrowej oraz jakichś innych roślin o dużych liściach. Jest zupełnie płasko i czuje się wilgoć w powietrzu. Kilkakrotnie zatrzymują nas posterunki wojskowe żołnierzy w łaciatych mundurach.
Mamy do przejechania 276 km. Przez 2,5 godziny pokonaliśmy zaledwie 100 km. Zatrzymujemy się w jakimś miasteczku, zaczyna lać deszcz. Mimo to nasz autobus otacza tłum sprzedawców, mali chłopcy proponują « refrescos », które zgrabnie przelewają do plastikowych woreczków i podają ze słomką.
Krajobraz się zmienia, znikają palmy, jest więcej drzew, na horyzoncie po lewej stronie pojawiają się dwa wulkany. Ich szczyty skryte są w chmurach, które już zasnuły całe niebo. Mijamy jeszcze parę osiedli, kilka kontroli wojskowych i wreszcie o godzinie 16.30 wjeżdżamy do stolicy – Ciudad Guatemala. Do hotelu jest niedaleko, jest mały ale niezłej klasy. W barze kurczakowym obok zapadamy na kolację, w menu są same " kurze " dania.

Od rana, pod opieką szefowej załatwiamy formalności wizowe na powrót do Meksyku i zwiedzamy miasto. Dzielnica południowa, to ta " lepsza ", główna ulica Avenida de la Reforma pełna jest zieleni, ładnych budowli, hoteli, jest kilka pomników głównie zwierząt (?). Czysto. Inna ulica, równoległa do niej też jest szeroka, ze szpalerem drzew po środku. Ulicami jeżdżą samochody głównie amerykańskich marek, długie, szerokie. Kursujące autobusy to mocno sfatygowane, przedpotopowe ruiny w najróżniejszych kolorach i inne żółte, z silnikiem z przodu jak amerykańskie autobusy szkolne.

[Image: guat006.jpg]

Katedra z 1782 roku wykończona dopiero w XIX w. straszy swoją przyciężką sylwetką znaczoną spękaniani powstałymi podczas trzęsień ziemi.

Centrum, czyli ta brzydsza część stolicy ma wąskie uliczki pełne sklepików i warsztatów o czym głoszą bardzo duże i kolorowe szyldy.

[Image: guat003.jpg]

[Image: guat007.jpg]

Wokół niska zabudowa, ciasnota i uliczny tłok. Odnajdujemy polecaną agencję przewozową « Condor » o wnętrzu bardziej przypominającym garaż niż biuro.

Na skrzyżowaniu nieco szerszych ulic trafiamy na coś w rodzaju dworca autobusowego, to stąd odjeżdżają niesamowicie rozklekotane pojazdy różnych agencji ale nie tej naszej wybranki.

[Image: guat009.jpg]

[Image: guat005.jpg]

[Image: guat008.jpg]

Nie szkodzi, znajdziemy ją potem... teraz trzeba obejrzeć miasto.
Powracamy do hotelu i przepakowywujemy plecaki ; rzeczy niepotrzebne przez najbliższe kilka dni i te zakupione jako « pamiątki » pozostają w hotelu a my z małymi bagażami udajemy się znowu zatłoczonymi uliczkami na stację autobusów odjeżdżających do Antigua Guatemala.
Okazuje się, że na "nasz" dworzec autobusowy trzeba dojechać autobusem miejskim.
Wiezie nas stara, kolorowa « blaszanka » o bardzo wąskim przejściu między siedzeniami, z galerią na bagaż na dachu. Autobus zapełnia się bardzo szybko, po kilku minutach już siedzimy we trójkę na siedzeniach przewidzianych dla dwóch osób. Niezbyt szeroka szosa prowadzi przez góry, przedziera się pomiędzy stromymi, skalnymi ścianami, wokół bardzo bujna, ciemno-zielona roślinność powiązana lianami. Na horyzoncie widać wulkany, mamy ochotę wspiąć się na ten najwyższy Agua – 3752 m, ale podejście wymaga 5 godzin, rezygnujemy…

Po około godzinie i 40 km jesteśmy u celu, autobus robi rundkę po miasteczku i zatrzymuje się na rynku.
Antigua ma typowo hiszpańsko-andaluzyjski charakter ; niska, rzadko piętrowa zabudowa z XVIII w., domy kolorowo malowane, głównie na żółto, brunatno, zielonkawo, czasem na biało. Ozdobnie zakratowane okna jak w Sevilli, pełno kwiatów zwieszających się z murów. Urokliwie tu. Wokół cisza i spokój, nasz hotel mieści się przy rynku w zmodernizowanym budynku. W ogrodzie króluje wielka, kolorowa ara.

[Image: guat014.jpg]

[Image: guat011.jpg]
Reply


Messages In This Thread
Wyprawa do świata kolorów - Guatemala - by Pixi - 09-03-2019, 11:49



Users browsing this thread: 1 Guest(s)