01-03-2019, 02:50
Jadąc dalej na południe, przez Geraki, Molai zbliżamy się do słynnej Monemvasii. Wielu o niej słychało ale chyba niewielu tam dotarło bo położona jest na samym prawie krańcu wschodniego „palca” Peloponezu. Zbliżamy się szosą prowadzącą przez równinę i już z dala wspaniale prezentuje się gigantyczna, 300-metrowa skalista bryła wysokiego cypla. Połączona jest wąsiutką, niziutką groblą z lądem i robi wrażenie wyspy. W popołudniowym słońcu przybiera ciepły, żółtobrunatny koloryt.
Ufortyfikowane średniowieczne miasto kryje się po drugiej, niewidocznej stronie skały, ukazując przybyszom jedynie mur obronny z niewielką bramą. Pokonujemy groblę pieszo i robimy mały spacer po wąskich uliczkach dzielnicy Kastro, na rozeznanie.
Kamienista plaża na północ od miasta wydała nam się zachęcająca ; w sosnowym lasku parkowało już kilka kamperów, stały 2 namioty, starczyło miejsca i dla nas.
Od rana przystąpiliśmy do metodycznego zwiedzania uroczej Monemvasii. Brukowane uliczki są tak wąskie i przedzielone licznymi schodami, że wjazd autem jest niemożliwy, transport bagażu zamożniejszych klientów hotelowych odbywa się na specyficznych taczkach na grubo ogumionych kołach. Malownicze fasady wiekowych domów są świeżo odnowione, w ich wnętrzach kryją się hotele, restauracje, bary i wiele sklepów z ciekawymi, artystycznymi wyrobami i różnymi pamiątkami.
Plątanina uliczek i murowanych, solidnych domów wspina się na zbocze skały, a na jej szczycie znajduje się jeszcze obszerny zamek, częściowo zrujnowany.
W mieście przetrwało kilka kościołów bizantyjskich z ciekawym wystrojem.
Mury obronne otaczające miasto w okresie bizantyjskim obejmowały duży obszar zbocza i schodziły aż na brzeg morza. Nic dziwnego, że w XIII w. Monemvasia została zdobyta dopiero po 3 latach oblężenia gdy obronców pokonał głód a nie wróg. Obecne mury pochodzą z późniejszego okresu zachowując ich pierwotny plan.
Ufortyfikowane średniowieczne miasto kryje się po drugiej, niewidocznej stronie skały, ukazując przybyszom jedynie mur obronny z niewielką bramą. Pokonujemy groblę pieszo i robimy mały spacer po wąskich uliczkach dzielnicy Kastro, na rozeznanie.
Kamienista plaża na północ od miasta wydała nam się zachęcająca ; w sosnowym lasku parkowało już kilka kamperów, stały 2 namioty, starczyło miejsca i dla nas.
Od rana przystąpiliśmy do metodycznego zwiedzania uroczej Monemvasii. Brukowane uliczki są tak wąskie i przedzielone licznymi schodami, że wjazd autem jest niemożliwy, transport bagażu zamożniejszych klientów hotelowych odbywa się na specyficznych taczkach na grubo ogumionych kołach. Malownicze fasady wiekowych domów są świeżo odnowione, w ich wnętrzach kryją się hotele, restauracje, bary i wiele sklepów z ciekawymi, artystycznymi wyrobami i różnymi pamiątkami.
Plątanina uliczek i murowanych, solidnych domów wspina się na zbocze skały, a na jej szczycie znajduje się jeszcze obszerny zamek, częściowo zrujnowany.
W mieście przetrwało kilka kościołów bizantyjskich z ciekawym wystrojem.
Mury obronne otaczające miasto w okresie bizantyjskim obejmowały duży obszar zbocza i schodziły aż na brzeg morza. Nic dziwnego, że w XIII w. Monemvasia została zdobyta dopiero po 3 latach oblężenia gdy obronców pokonał głód a nie wróg. Obecne mury pochodzą z późniejszego okresu zachowując ich pierwotny plan.