16-05-2019, 08:46
1.
Ledwie wjechaliśmy na Śląsk, ogarnęła nas szalona radość. Na polach dojrzewały olbrzymie ilości kwasów omega-3 i omega-6. Ziemia dosłownie świeciła na żółto, i to jaśniej niż słońce. Tylu pól rzepaku nie widzieliśmy nigdy w życiu.
Ledwie wjechaliśmy na Śląsk, ogarnęła nas szalona radość. Na polach dojrzewały olbrzymie ilości kwasów omega-3 i omega-6. Ziemia dosłownie świeciła na żółto, i to jaśniej niż słońce. Tylu pól rzepaku nie widzieliśmy nigdy w życiu.
Naszej uwadze nie uszedł też katastrofalny stan budynków, przede wszystkim wiejskich. Poniemieckie domy-pudełka, zabudowania folwarczne, dworki i pałace - wszystko niszczeje na potęgę. Ludzie niczego nie remontują, bo raz, że nie ma pieniędzy, a dwa - nie ma zwyczaju. Po wojnie poniemieckie wsie i miasta zajęli przesiedleńcy ze wschodu, którzy mieli poczucie życia "na walizkach", więc nie dbali o majątek, którego w ogóle nie uważali za swoją własność. Niestety, tę filozofię przekazali dzieciom, więc Dolny Śląsk stopniowo obraca się w ruinę, przynajmniej miejscami. Poza tym młodzi uciekają do dużych miast: Wrocławia, Warszawy. I ludzie mieszkają w takich oto przygnębiających domiskach (myślę, że gdyby spędzić tam trzodę albo bydło, to zwierzęta też by dostały deprechy):
Na pocieszenie popatrzmy na inne zdjęcie. Czasem chałupy niszczeją nader malowniczo...
cdn.