11-03-2019, 04:39
Wypada powracać do Meksyku zgodnie z planem wyprawy. Znowu wsiadamy do gwatemalskiego « super pullmana ». Po drodze zaglądamy jeszcze do miasteczka Chichicastenango, słynnego miejsca gdzie mieszkańcy uprawiają bardzo gorliwie praktyki religijne mieszając dawny ryt pogański z narzuconym christianizmem.
Religia idzie tu w parze z handlem, kościół św.Tomasza z 1540 roku stoi tuż przy rynku. W niedzielę plac targowy jest pełny i kościoł też. W kościele nieprzerwanie palone są świece i kadzidła z kopalu, nawet już na schodkach przy wejściu. Białawy dym miesza się z zapachem kwiatów obficie ofiarowywanych poszczególnym świętym.
Straganowi klienci między jednym a drugim zakupem wpadają na modlitwę. Obserwuję stroje ludności ; inne motywy tu lubią, wielkie, haftowane kwiaty zajmują całe powierzchnie ubrań, które są jeszcze bardziej pstrokate.
Maski, głównie konkwistadorów
Powrót do Meksyku jest znacznie mniej radosny, wręcz okropnie nużący. Telepiemy się autobusem do granicy przez tereny jeszcze niedawno będące w rękach gerrilla i niezupełnie przez nią opuszczone… Kontrole wojskowe są częste, wszyscy muszą wysiadać, oglądają wnętrze pojazdu, nierzadko sprawdzają dokumenty, opryskują też autobus i nas cytronellą przeciwko komarom i muszkom.
Na kolejnych posterunkach kontrolujących mundurowych jest coraz mniej, bywają cywile bez broni. Gdy zatrzmuje nasz autobus para : jeden cywil w dżinsach z kijem, drugi ubrany w wojskowe portki, bez bluzy ale z bronią, zadajemy sobie pytanie kto nas właściwie kontroluje i w jakim celu ?
Wszystkich kontroli przeżyliśmy razem aż 13…
Po wielu godzinach jazdy z przyjemnością zakwaterowaliśmy się na dwie noce, już po meksykańskiej stronie, w sympatycznym hoteliku z ogrodem w San Cristobal. Tutaj opowiedziano nam, że kilka dni wcześniej na tej samej trasie " bandyci " zatrzymali autobus i ograbili dokładnie wszystkich pasażerów z pieniędzy, dokumentów i dobytku !
Religia idzie tu w parze z handlem, kościół św.Tomasza z 1540 roku stoi tuż przy rynku. W niedzielę plac targowy jest pełny i kościoł też. W kościele nieprzerwanie palone są świece i kadzidła z kopalu, nawet już na schodkach przy wejściu. Białawy dym miesza się z zapachem kwiatów obficie ofiarowywanych poszczególnym świętym.
Straganowi klienci między jednym a drugim zakupem wpadają na modlitwę. Obserwuję stroje ludności ; inne motywy tu lubią, wielkie, haftowane kwiaty zajmują całe powierzchnie ubrań, które są jeszcze bardziej pstrokate.
Maski, głównie konkwistadorów
Powrót do Meksyku jest znacznie mniej radosny, wręcz okropnie nużący. Telepiemy się autobusem do granicy przez tereny jeszcze niedawno będące w rękach gerrilla i niezupełnie przez nią opuszczone… Kontrole wojskowe są częste, wszyscy muszą wysiadać, oglądają wnętrze pojazdu, nierzadko sprawdzają dokumenty, opryskują też autobus i nas cytronellą przeciwko komarom i muszkom.
Na kolejnych posterunkach kontrolujących mundurowych jest coraz mniej, bywają cywile bez broni. Gdy zatrzmuje nasz autobus para : jeden cywil w dżinsach z kijem, drugi ubrany w wojskowe portki, bez bluzy ale z bronią, zadajemy sobie pytanie kto nas właściwie kontroluje i w jakim celu ?
Wszystkich kontroli przeżyliśmy razem aż 13…
Po wielu godzinach jazdy z przyjemnością zakwaterowaliśmy się na dwie noce, już po meksykańskiej stronie, w sympatycznym hoteliku z ogrodem w San Cristobal. Tutaj opowiedziano nam, że kilka dni wcześniej na tej samej trasie " bandyci " zatrzymali autobus i ograbili dokładnie wszystkich pasażerów z pieniędzy, dokumentów i dobytku !