11-03-2019, 06:01
Co dotyczy moich zainteresowań alkoholami greckimi, to zdecydowanie preferuję Metaxę. W Grecji jako artykuł eksportowy jest droga, dlatego kupuję ją w Polsce, najlepsza jest pięciogwiazdkowa.
Inne greckie wina, za wyjątkiem tego słodkiego z wytwórni, mi nie smakowały.
ani Paulaner
nie urzekły mnie smakiem.
Jedno piwo tylko polecam oryginalne greckie.
O turystyce słów kilka.
Najstarszym hotelem na Rodos jest wybudowany przez Włochów hotel Rodos w Rodos – dzisiejsze Casino. Pierwszymi turystami tu byli Niemcy.
Obecnie na Rodos na 120 tys. mieszkańców przypada 2 mln. turystów.
ale znałem takich, którym dzieci kupiły Olina Kluziwa w prezencie i całe dnie przesiadywali na basenie, a gdy już wybrali się nad morze, to z trudem zdobywali się na koszt zapłacenia 4 euro za leżak i skoro już go kupili, to nie ruszali się stamtąd bo przecież te 4 euro to opłata za cały dzień, do Rodos też się nie ruszyli, bo trzeba wydać po 4 euro w dwie strony/os. na autobus, a po co im właściwie jakieś stare mury oglądać.
A oto jakie okazy flory jadalnej udało mi się sfotografować.
Cytryny.
Granaty.
Figi.
Kapary.
Daktyle.
Banany.
Nie można nie napisać o jednym z największych skarbów Rodos i całej Grecji, jakim jest oliwka. Jest to drzewo długowieczne. Owoce można zbierać po 11-tu latach co 2 lata.
Gotowe do zbioru będą w listopadzie, w październiku czekały na deszcz.
W Grecji zbiera się je rozkładając płachtę pod drzewem i trzęsąc nim lub ściągając specjalnymi grabkami. Te zielone i granatowe to są te same, po prostu granatowe są dłużej na drzewie. Duże i małe to też te same, duże po prostu mają w sobie więcej wody i dlatego duże nadają się lepiej do jedzenia, a małe na oliwę. Oliwa na Rodos smakuje doskonale, bo nie ma tu rafinerii, wytłaczanie odbywa się ręcznie.
Zdjęć nie robiłem, bo jak wygląda oliwka, każdy wie.
A z niejadalnych roślin to wspomniany już przy opisie Dolinie Motyli niespotykany gdzie indziej ambrowiec.
Agawa, gdyby nie była wciśnięta w kamienie, to urosłaby jeszcze większa.
Strelicja, którą u nas można kupić w kwiaciarniach.
A o innych fikusach, rododendronach i bugenwillach, które u nas hodują w doniczkach i na działkach i wydaje im się, że są duże, a na Rodos są naprawdę duże i w kilkunastu odmianach, to już tylko wspomnę nie zamieszczając ich fotografii.
Ouzo lubię, ale wolę Mastikę, którą też na Rodos można kupić.
Z win polecam Retzinę z dodatkiem żywicy, serwowana w temperaturze 11 stopni doskonale pasuje do owoców morza i nie tylko. W Polsce w niektórych sklepach udaje się ją kupić za ok. 20 zł. W Grecji pól litra kosztuje 3 euro.Inne greckie wina, za wyjątkiem tego słodkiego z wytwórni, mi nie smakowały.
Jeśli chodzi o piwa, to generalnie nie byłem nimi zachwycony, choć ponoć gdy jest gorąco, to każde zimne piwo smakuje doskonale.
Ale ani Amstel na greckiej licencjiani Paulaner
nie urzekły mnie smakiem.
Jedno piwo tylko polecam oryginalne greckie.
O turystyce słów kilka.
Najstarszym hotelem na Rodos jest wybudowany przez Włochów hotel Rodos w Rodos – dzisiejsze Casino. Pierwszymi turystami tu byli Niemcy.
Obecnie na Rodos na 120 tys. mieszkańców przypada 2 mln. turystów.
W latach 50-tych turystyka rozwijała się jedynie na Rodos, bo po okupacji włoskiej w latach 1912 -1943 pozostało tu lotnisko i hotele. Boom turystyczny rozpoczął się w latach 70-tych. Faliraki niegdyś wioska rybacka z dwoma tawernami stała się stolicą hotelarstwa na Rodos . Wielkie obiekty wyparły małe. Dzisiaj wyspa jest maksymalnie wyeksploatowana, ale jest bardzo dobrze przygotowana na przyjęcie turystów i każdego turystę nasyci widokowo .
Obecnie 90-95 % hoteli jest w rękach Greków.
Wyspiarzom zwłaszcza po sezonie jest bardzo ciężko, szczególnie na małych wyspach gdzie nie ma lotniska i dostawa towarów odbywa się drogą morską, wtedy w zimie gdy temperatura wynosi 5 stopni i wieją silne wiatry i gdy z powodu sztormu nie ma statku przez 1,5 miesiąca, jedynym ratunkiem są zrzuty z samolotów.
Turysta w systemie Olina Kluziwa ( to był Rosjanin, który to wymyślił) nie wydaje niestety pieniędzy na zewnątrz i to jest niekorzystne dla tubylców. My to jeszcze wspomagaliśmy ich od czasu do czasu, kupując piwo, kawę, herbatę, idąc na ucztę z owoców morza do pobliskiej restauracji,ale znałem takich, którym dzieci kupiły Olina Kluziwa w prezencie i całe dnie przesiadywali na basenie, a gdy już wybrali się nad morze, to z trudem zdobywali się na koszt zapłacenia 4 euro za leżak i skoro już go kupili, to nie ruszali się stamtąd bo przecież te 4 euro to opłata za cały dzień, do Rodos też się nie ruszyli, bo trzeba wydać po 4 euro w dwie strony/os. na autobus, a po co im właściwie jakieś stare mury oglądać.
A oto jakie okazy flory jadalnej udało mi się sfotografować.
Cytryny.
Granaty.
Figi.
Kapary.
Daktyle.
Banany.
Nie można nie napisać o jednym z największych skarbów Rodos i całej Grecji, jakim jest oliwka. Jest to drzewo długowieczne. Owoce można zbierać po 11-tu latach co 2 lata.
Gotowe do zbioru będą w listopadzie, w październiku czekały na deszcz.
W Grecji zbiera się je rozkładając płachtę pod drzewem i trzęsąc nim lub ściągając specjalnymi grabkami. Te zielone i granatowe to są te same, po prostu granatowe są dłużej na drzewie. Duże i małe to też te same, duże po prostu mają w sobie więcej wody i dlatego duże nadają się lepiej do jedzenia, a małe na oliwę. Oliwa na Rodos smakuje doskonale, bo nie ma tu rafinerii, wytłaczanie odbywa się ręcznie.
Zdjęć nie robiłem, bo jak wygląda oliwka, każdy wie.
A z niejadalnych roślin to wspomniany już przy opisie Dolinie Motyli niespotykany gdzie indziej ambrowiec.
Agawa, gdyby nie była wciśnięta w kamienie, to urosłaby jeszcze większa.
Strelicja, którą u nas można kupić w kwiaciarniach.
A o innych fikusach, rododendronach i bugenwillach, które u nas hodują w doniczkach i na działkach i wydaje im się, że są duże, a na Rodos są naprawdę duże i w kilkunastu odmianach, to już tylko wspomnę nie zamieszczając ich fotografii.