Greckie wakacje ; wymarzone, długo oczekiwane, długo przygotowywane i możliwe już bez covidowych formularzy i masek. Wakacje nietypowe bo wybraliśmy trasę po Grecji z ominięciem wszelkich obiektów o światowej sławie (poznanych podczas poprzednich podróży).
Poruszaliśmy się własnym autem pełnym sprzętu biwakowego i różnych « rupieci » bardziej lub rzadziej przydatnych, ale pozwalajacych na całkowitą swobodę w wyborze trasy dziennej i miejsc noclegów. W ten sposób zwiedziliśmy kilka regionów.
Trasa górzysta : Zagohoria w Grecji północnej, region Epiros - Tessalia
Zaraz po wyokrętowaniu się w porcie w Igumenicy zjeżdżamy do Platarii na dziką plażę w kamienistej zatoce, ocienioną kilkoma rozrosłymi oliwkami. Cisza tu, tylko słychać plusk wody na kamyczkach, któremu przygrywa chór cykad.
Od razu zapominamy niewygody długiej podróży autem w lipcowym upale, kilkugodzinne opóźnienie promu na trasie Ancona – Igumenitsa i pozostawiony w domu « worek » problemów nie do końca rozwązanych przed wyjazdem.
O zmroku krąży wokół naszego obozowiska lisek, rzucamy mu resztki z posiłku. Złapał i uciekł ... nawet nie podziękował, ale wrócił następnego wieczoru. A pewnego ranka zajrzał nawet do namiotu, był na wyciągnięcie ręki ... popatrzeliśmy sobie w oczy... i odszedł.
Po paru dniach pobytu na plaży ciągnie nas jednak do autentycznych, greckich ruin; jedziemy 20 km na wsch. od Igumenicy do Parapotamos. Tu w okolicy, na wzgórzu są ruiny Doliani, ciekawego ufortifikowanego miasta założonego przez miejscowe plemię w poł. IV w. p.n.e. i zamieszkałego nieprzerwanie, choć z różną aktywnością do XVII w.
Warowne miasto było doskonale ukryte w zakolu rzeki Kalamos na zboczu wzgórza. Nawet podjeżdżając znaną z opisu drogą, z mostu dostrzegamy tylko stromą, skalistą ścianę góry. Myślimy – może to nie tu ? Dopiero jadąc dalej przez wypłaszczający się teren widzimy fragment murów z wielkich głazów i bramę miejską z zachowanym łukiem z pięciu bloków kamiennych.
Po jej bokach pozostały ruiny dwóch kwadratowych, masywnych wież. Brama i mury podobnie jak położona wyżej kwadratowa wieża pochodzą z II w. p.n.e. gdy miastem zawładnęli Rzymianie. Z okresu bizantyjskiego pozostały ruiny kościoła i rozbudowane mury miejskie oraz najwyższa wieża na planie kwadratu, z wejściem na wysokości piętra dla wzmocnienia jej obronności.
Z okresu okupacji tureckiej, która nastąpiła w XV w. zachowały się malownicze ruiny meczetu; zarys murów budynku i arkady.
Po długiej historii miejsca, w terenie pozostała mozaika licznych fragmentów murów przyziemia wielu budowli i licznych ich przebudowach, świadcząca o wiekowym zaludnieniu.
Po hucznym „otwarciu” zabytku dla publiczności trochę o nim zapomnianio i obecnie roślinność bierze w posiadanie wiekowe mury.
Znalezione na terenie Doliani przedmioty, monety i gliniane naczynia znajdują się w muzeum archeologicznym w Igumenitsy.
Wobec wyjątkowo upalnego lata (hmmm … w zeszłym roku twiedziliśmy tak samo …) postanowiliśmy szukać ochłody w górach.
Od Parapotamos lokalną drogą do Kolpaki to tylko niecała setka kilometrów a potem do Konitsy jeszcze 30 km spokojną szosą przez las z pięknymi widokami na góry Pindos.
Po drodze zajeżdżamy do doliny, gdzie rzeka Vaidomatis spływająca wąwozem z gór rozlewa się szerzej. Jest tu stary most na wysokim łuku o tak charakterystycznej dla tego regionu konstrukcji.
Tędy przebiegają górskie szlaki a na rzece możliwy jest rafting.
Tuż przed Konitsą zjazd w prawo prowadzi nad rzekę Aoos. Jej brzegi łączy podobny wysoki, cienki łuk kamiennego mostu z XIX w. zbudowanego na wzór starszego, zniesionego przez wodę.
Rzeka o zielonkawej wodzie rozlewa się tu szeroko, latem woda w niej nie sięga nawet do kolan. Zasila ją szybka kaskada wprost spadająca z hukiem ze skał.
Tu zaczyna się pieszy szlak wędrówki wąwozem Vikos, do monastyru Stomio jest 5 km.
Konitsa to górskie miasteczko położone na zboczu góry w pasmie Pindos. Z czasem « zeszło » w dolinę gdyż nowe domki budowano coraz niżej i niżej. Obecnie zajmuje całe zbocze ale jego malutkie centrum, zaledwie uliczka ze sklepami znajduje się na samej górze. Z Konitsy wybralismy górską trasę: Eleftero - Paleosoli – Armata – Distrato – Smixi – Grevena. Te prawie 100 km jechaliśmy krętą szosą skrytą w gęstym lesie, wijącą się poprzez góry, raz wyżej, wspinając się na przełęcze, raz schodzącą w dół, w wąwóz prawie.
Osiedli tu niewiele, w Eleftero zjeżdzamy w las do małej cerkiewki na biwak. W nocy mamy pięknie wygwieżdżone niebo nad głowami, rankiem wspaniałe widoki na góry. Jesteśmy na wysokości prawie 1000 m n.p.m.
Gdy kończymy śniadanie przychodzi wiekowa opiekunka miejsca aby zgasić lampkę zwyczajem greckim zapalaną na noc. Po tradycyjnych pytaniach : skąd jesteśmy, czy już znamy Grecję i jak nam się tu podoba, zapewnia nas, że droga na „pobliski” szczyt Smolikas „jest łatwa, tylko 7 km podejścia” ... sama chodzi ... My nie idziemy.
Pojechaliśmy dalej, po prawej towarzyszy nam panorama postrzępionych szczytów niby zęby piły, które trudno zliczyć, po lewej zalesiony, masywny szczyt Smolikasa.
Pindos wieczorem
Pindos rankiem
Następna osada, Armata, nie ma nic „wystrzałowego”, raczej coś osobliwego, nad potokiem spływającym z gór pozostał stary tartak. Drewniane rury, wyglądające jak nanizane na sznurek drewniane ceberki doprowadzają wodę na drewniane koło, które porusza piły. Tartak w każej chwili można uruchomić !
A ponad tartakiem, korzystając z tego samego, wartkiego potoku, jest hodowla pstrągów. Zakupujemy dwie dorodne sztuki na niedzielny obiad.
W kolejnym osiedlu, Distrato, przeważają „dacze” nad starymi domostwami. Tu też naturalna energia wody jest wykorzystywana do ... prania dywanów i kilimów. To taka wiekowa, pomysłowa „pralka automatyczna”. Drewniana rura doprowadza górski potok w zmyślny sposób do wielkiej balii, powodując wirowanie jej zawartości. Dla wygody użytkowniczek nad pralnią zbudowano ostatnio murowane zadaszenie i zainstalowano wieszaki do suszenia na słońcu upranych rzeczy.
Tuż przed Smixi jest górski ośrodek narciarski Vasilitsa Ski Center pomiędzy dwoma szczytami na ponad 2050 m i 2250 m n.p.m. Jest 7 wyciągów, 22 km tras jazdowych na wysokości 1642 m - 2110 m. Hoteliki, drewniane kioski bufetowe i wypożyczalnia sprzętu. Latem, gdy wokół widać zieloną trawkę trudno wyobrazić sobie szusujących narciarzy. Wszystkie obiekty są pozamykane, nawet pieszych turystów nie widać. Spotykamy jedynie starszego pasterza z niewielkim stadkiem wełnistych baranów chrupiących bujną trawkę.
Odtąd zaczynamy zjazd w dół, na nizinę, opuszczamy Park Narodowy Pindos, po 30 km pijemy już grecką, mrożoną „café frappé” w miejskim pejzażu, w Grevenie.
Poruszaliśmy się własnym autem pełnym sprzętu biwakowego i różnych « rupieci » bardziej lub rzadziej przydatnych, ale pozwalajacych na całkowitą swobodę w wyborze trasy dziennej i miejsc noclegów. W ten sposób zwiedziliśmy kilka regionów.
Trasa górzysta : Zagohoria w Grecji północnej, region Epiros - Tessalia
Zaraz po wyokrętowaniu się w porcie w Igumenicy zjeżdżamy do Platarii na dziką plażę w kamienistej zatoce, ocienioną kilkoma rozrosłymi oliwkami. Cisza tu, tylko słychać plusk wody na kamyczkach, któremu przygrywa chór cykad.
Od razu zapominamy niewygody długiej podróży autem w lipcowym upale, kilkugodzinne opóźnienie promu na trasie Ancona – Igumenitsa i pozostawiony w domu « worek » problemów nie do końca rozwązanych przed wyjazdem.
O zmroku krąży wokół naszego obozowiska lisek, rzucamy mu resztki z posiłku. Złapał i uciekł ... nawet nie podziękował, ale wrócił następnego wieczoru. A pewnego ranka zajrzał nawet do namiotu, był na wyciągnięcie ręki ... popatrzeliśmy sobie w oczy... i odszedł.
Po paru dniach pobytu na plaży ciągnie nas jednak do autentycznych, greckich ruin; jedziemy 20 km na wsch. od Igumenicy do Parapotamos. Tu w okolicy, na wzgórzu są ruiny Doliani, ciekawego ufortifikowanego miasta założonego przez miejscowe plemię w poł. IV w. p.n.e. i zamieszkałego nieprzerwanie, choć z różną aktywnością do XVII w.
Warowne miasto było doskonale ukryte w zakolu rzeki Kalamos na zboczu wzgórza. Nawet podjeżdżając znaną z opisu drogą, z mostu dostrzegamy tylko stromą, skalistą ścianę góry. Myślimy – może to nie tu ? Dopiero jadąc dalej przez wypłaszczający się teren widzimy fragment murów z wielkich głazów i bramę miejską z zachowanym łukiem z pięciu bloków kamiennych.
Po jej bokach pozostały ruiny dwóch kwadratowych, masywnych wież. Brama i mury podobnie jak położona wyżej kwadratowa wieża pochodzą z II w. p.n.e. gdy miastem zawładnęli Rzymianie. Z okresu bizantyjskiego pozostały ruiny kościoła i rozbudowane mury miejskie oraz najwyższa wieża na planie kwadratu, z wejściem na wysokości piętra dla wzmocnienia jej obronności.
Z okresu okupacji tureckiej, która nastąpiła w XV w. zachowały się malownicze ruiny meczetu; zarys murów budynku i arkady.
Po długiej historii miejsca, w terenie pozostała mozaika licznych fragmentów murów przyziemia wielu budowli i licznych ich przebudowach, świadcząca o wiekowym zaludnieniu.
Po hucznym „otwarciu” zabytku dla publiczności trochę o nim zapomnianio i obecnie roślinność bierze w posiadanie wiekowe mury.
Znalezione na terenie Doliani przedmioty, monety i gliniane naczynia znajdują się w muzeum archeologicznym w Igumenitsy.
Wobec wyjątkowo upalnego lata (hmmm … w zeszłym roku twiedziliśmy tak samo …) postanowiliśmy szukać ochłody w górach.
Od Parapotamos lokalną drogą do Kolpaki to tylko niecała setka kilometrów a potem do Konitsy jeszcze 30 km spokojną szosą przez las z pięknymi widokami na góry Pindos.
Po drodze zajeżdżamy do doliny, gdzie rzeka Vaidomatis spływająca wąwozem z gór rozlewa się szerzej. Jest tu stary most na wysokim łuku o tak charakterystycznej dla tego regionu konstrukcji.
Tędy przebiegają górskie szlaki a na rzece możliwy jest rafting.
Tuż przed Konitsą zjazd w prawo prowadzi nad rzekę Aoos. Jej brzegi łączy podobny wysoki, cienki łuk kamiennego mostu z XIX w. zbudowanego na wzór starszego, zniesionego przez wodę.
Rzeka o zielonkawej wodzie rozlewa się tu szeroko, latem woda w niej nie sięga nawet do kolan. Zasila ją szybka kaskada wprost spadająca z hukiem ze skał.
Tu zaczyna się pieszy szlak wędrówki wąwozem Vikos, do monastyru Stomio jest 5 km.
Konitsa to górskie miasteczko położone na zboczu góry w pasmie Pindos. Z czasem « zeszło » w dolinę gdyż nowe domki budowano coraz niżej i niżej. Obecnie zajmuje całe zbocze ale jego malutkie centrum, zaledwie uliczka ze sklepami znajduje się na samej górze. Z Konitsy wybralismy górską trasę: Eleftero - Paleosoli – Armata – Distrato – Smixi – Grevena. Te prawie 100 km jechaliśmy krętą szosą skrytą w gęstym lesie, wijącą się poprzez góry, raz wyżej, wspinając się na przełęcze, raz schodzącą w dół, w wąwóz prawie.
Osiedli tu niewiele, w Eleftero zjeżdzamy w las do małej cerkiewki na biwak. W nocy mamy pięknie wygwieżdżone niebo nad głowami, rankiem wspaniałe widoki na góry. Jesteśmy na wysokości prawie 1000 m n.p.m.
Gdy kończymy śniadanie przychodzi wiekowa opiekunka miejsca aby zgasić lampkę zwyczajem greckim zapalaną na noc. Po tradycyjnych pytaniach : skąd jesteśmy, czy już znamy Grecję i jak nam się tu podoba, zapewnia nas, że droga na „pobliski” szczyt Smolikas „jest łatwa, tylko 7 km podejścia” ... sama chodzi ... My nie idziemy.
Pojechaliśmy dalej, po prawej towarzyszy nam panorama postrzępionych szczytów niby zęby piły, które trudno zliczyć, po lewej zalesiony, masywny szczyt Smolikasa.
Pindos wieczorem
Pindos rankiem
Następna osada, Armata, nie ma nic „wystrzałowego”, raczej coś osobliwego, nad potokiem spływającym z gór pozostał stary tartak. Drewniane rury, wyglądające jak nanizane na sznurek drewniane ceberki doprowadzają wodę na drewniane koło, które porusza piły. Tartak w każej chwili można uruchomić !
A ponad tartakiem, korzystając z tego samego, wartkiego potoku, jest hodowla pstrągów. Zakupujemy dwie dorodne sztuki na niedzielny obiad.
W kolejnym osiedlu, Distrato, przeważają „dacze” nad starymi domostwami. Tu też naturalna energia wody jest wykorzystywana do ... prania dywanów i kilimów. To taka wiekowa, pomysłowa „pralka automatyczna”. Drewniana rura doprowadza górski potok w zmyślny sposób do wielkiej balii, powodując wirowanie jej zawartości. Dla wygody użytkowniczek nad pralnią zbudowano ostatnio murowane zadaszenie i zainstalowano wieszaki do suszenia na słońcu upranych rzeczy.
Tuż przed Smixi jest górski ośrodek narciarski Vasilitsa Ski Center pomiędzy dwoma szczytami na ponad 2050 m i 2250 m n.p.m. Jest 7 wyciągów, 22 km tras jazdowych na wysokości 1642 m - 2110 m. Hoteliki, drewniane kioski bufetowe i wypożyczalnia sprzętu. Latem, gdy wokół widać zieloną trawkę trudno wyobrazić sobie szusujących narciarzy. Wszystkie obiekty są pozamykane, nawet pieszych turystów nie widać. Spotykamy jedynie starszego pasterza z niewielkim stadkiem wełnistych baranów chrupiących bujną trawkę.
Odtąd zaczynamy zjazd w dół, na nizinę, opuszczamy Park Narodowy Pindos, po 30 km pijemy już grecką, mrożoną „café frappé” w miejskim pejzażu, w Grevenie.