21-01-2022, 06:42
Kolory greckiej flagi, niebieski i biały, nasuwają skojarzenie, że Grecja jest niebieska i biała, czyli błękit nieba, tafli morza i białe, wypalone słońcem piaski jej plaż...
Jest też inna Grecja, szara i zielona; zielone, gęste lasy na zboczach wysokich gór i szarość skał, domów i bruków z lokalnych kamieni w górskich miasteczkach.
Naszą podróż zaczynamy w lipcu 2021 roku od północnych terenów kraju. Przybywamy promem z Ankony do Igumenicy. Od razu jedziemy do Platarii, to tylko 12 km, na „tiropitę” (taki placek z serkiem we francuskim cieście) i „cafe frape” (neska z mlekiem i lodem) w znajomej kawiarence. Krótki, kilkudniowy pobyt na dzikiej plaży pozwala odreagować po stresie : praca-pandemia-codzienne problemy ...
Potem robimy przejazd na wschód do Joaniny i z niej prosto na północ, w góry !
Ten region, zwany Zagoria lub Zagorohoria, tak różny od wakacyjnych obrazków z pobytu w Grecji, ma specyficzny charakter.
Po kilkunastu kilometrach, zaraz po skręcie w kierunku Asprageli, po lewej przyciąga uwagę wysoki kopiec z symbolicznym pomnikiem greckiej kobiety z tobołem na plecach, wspierającej partyzantów w czasie II wojny światowej dostarczając im pożywienia w lesie.
W Asprageli, w budynku Parku Narodowego można otrzymać wszelkie regionalne informacje i prospekty. Miasteczko daje już przedsmak miejscowej architektury.
Parę kilometrów dalej zagubiony w lesie wiekowy kościółek św.Mikołaja.
Potem kręcimy się po górskich drogach, jadąc od jednego do drugiego miasteczka lub osiedla, zgodnie z mapą z folderu wskazującą najciekawsze miejsca. Miejscowości są tu rzadko rozrzucone po zboczach gór, otulone zielonymi lasami, ich zabudowę stanowią masywne budowle o szarych murach z lokalnego budulca.
Na początek Vitsa, położona na dwóch brzegach wąwozu.
Tak wygląda z podjazdu górna jego część (Anno Vitsa)
W dolnej części (Kato Vitsa), miejscem „nie do ominięcia” jest taras restauracji na samym brzegu przepaści, ocieniony olbrzymim, rozgałęzionym, wiekowym platanem. W takiej scenerii „café frapé” smakuje niepowrarzalnie !
Stąd schodzą piesze, znakowne szlaki do wąwozu Vikos i inne poprzez zabytkowe, kamienne mosty na dawnych komunikacyjnch ścieżkach regionalnych. Zaznaczam, że asfaltowe szosy w regionie wybudowano dopiero w II poł. XX w.
Z Vitsa szosa prowadzi wyżej do większego, częściej odwiedzanego Monodendri. To też dwupoziomowe miasteczko, jesteśmy przecież na zboczach wysokiego, ponad dwutysięcznego masywu Tymfi.
Kaplica Agios Minas – stare freski w kruchcie i w wielkim przedsionku. Dalej wielki kościół ortodoksyjny Agios Georgios z wysoką wieżą.
Wokół, kilka domów i hoteliki z tawernami, butiki z pamiątkami, zwłaszcza wzdłuż brukowanej uliczki, przechodzącej w podobnie brukowaną ścieżkę prowadzącą do klasztoru Agia Paraskevi na skalistym brzegu wąwozu Vikos. To tylko 600 m pieszego spaceru.
W wyższej, nowszej części Monodendri, ponad parkingiem, wokół placyku z przystankiem autobusowym, też znajdują się bary, hoteliki i sklepy z niebanalnymi pamiątkami. Jedna z uliczek też prowadzi na ten sam brzeg wąwozu koło klasztoru.
Po biwaku na dzikiej łące w górach powyżej miasteczka, gdzie dziadek, pasterz stada baranów pozdrawia nas przyjaźnie, zwiedzamy okolice Monodendri.
Resztki po posiłku ... nie naszym
Jest też inna Grecja, szara i zielona; zielone, gęste lasy na zboczach wysokich gór i szarość skał, domów i bruków z lokalnych kamieni w górskich miasteczkach.
Naszą podróż zaczynamy w lipcu 2021 roku od północnych terenów kraju. Przybywamy promem z Ankony do Igumenicy. Od razu jedziemy do Platarii, to tylko 12 km, na „tiropitę” (taki placek z serkiem we francuskim cieście) i „cafe frape” (neska z mlekiem i lodem) w znajomej kawiarence. Krótki, kilkudniowy pobyt na dzikiej plaży pozwala odreagować po stresie : praca-pandemia-codzienne problemy ...
Potem robimy przejazd na wschód do Joaniny i z niej prosto na północ, w góry !
Ten region, zwany Zagoria lub Zagorohoria, tak różny od wakacyjnych obrazków z pobytu w Grecji, ma specyficzny charakter.
Po kilkunastu kilometrach, zaraz po skręcie w kierunku Asprageli, po lewej przyciąga uwagę wysoki kopiec z symbolicznym pomnikiem greckiej kobiety z tobołem na plecach, wspierającej partyzantów w czasie II wojny światowej dostarczając im pożywienia w lesie.
W Asprageli, w budynku Parku Narodowego można otrzymać wszelkie regionalne informacje i prospekty. Miasteczko daje już przedsmak miejscowej architektury.
Parę kilometrów dalej zagubiony w lesie wiekowy kościółek św.Mikołaja.
Potem kręcimy się po górskich drogach, jadąc od jednego do drugiego miasteczka lub osiedla, zgodnie z mapą z folderu wskazującą najciekawsze miejsca. Miejscowości są tu rzadko rozrzucone po zboczach gór, otulone zielonymi lasami, ich zabudowę stanowią masywne budowle o szarych murach z lokalnego budulca.
Na początek Vitsa, położona na dwóch brzegach wąwozu.
Tak wygląda z podjazdu górna jego część (Anno Vitsa)
W dolnej części (Kato Vitsa), miejscem „nie do ominięcia” jest taras restauracji na samym brzegu przepaści, ocieniony olbrzymim, rozgałęzionym, wiekowym platanem. W takiej scenerii „café frapé” smakuje niepowrarzalnie !
Stąd schodzą piesze, znakowne szlaki do wąwozu Vikos i inne poprzez zabytkowe, kamienne mosty na dawnych komunikacyjnch ścieżkach regionalnych. Zaznaczam, że asfaltowe szosy w regionie wybudowano dopiero w II poł. XX w.
Z Vitsa szosa prowadzi wyżej do większego, częściej odwiedzanego Monodendri. To też dwupoziomowe miasteczko, jesteśmy przecież na zboczach wysokiego, ponad dwutysięcznego masywu Tymfi.
Kaplica Agios Minas – stare freski w kruchcie i w wielkim przedsionku. Dalej wielki kościół ortodoksyjny Agios Georgios z wysoką wieżą.
Wokół, kilka domów i hoteliki z tawernami, butiki z pamiątkami, zwłaszcza wzdłuż brukowanej uliczki, przechodzącej w podobnie brukowaną ścieżkę prowadzącą do klasztoru Agia Paraskevi na skalistym brzegu wąwozu Vikos. To tylko 600 m pieszego spaceru.
W wyższej, nowszej części Monodendri, ponad parkingiem, wokół placyku z przystankiem autobusowym, też znajdują się bary, hoteliki i sklepy z niebanalnymi pamiątkami. Jedna z uliczek też prowadzi na ten sam brzeg wąwozu koło klasztoru.
Po biwaku na dzikiej łące w górach powyżej miasteczka, gdzie dziadek, pasterz stada baranów pozdrawia nas przyjaźnie, zwiedzamy okolice Monodendri.
Resztki po posiłku ... nie naszym