Thread Rating:
  • 0 Vote(s) - 0 Average
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Bułgarska Stara Płanina – « misz-masz » przyrodniczo-folklorystyczny
#1
Na lato 2019 mieliśmy bardzo ambitny plan : przejechać autem od zachodu do wschodu  część największego, najbardziej rozległego obszaru górskiego Bułgarii czyli fragment Starej Płaniny, zwiedzając najbardziej interesujące nas miejsca i biwakując gdzie sie da.
Realizację planu rozpoczęliśmy od południa, z międzynarodowej szosy E871 między Sofią a Kazanłykiem.

[Image: Bg-map05.jpg]

Pierwsza porażka nastapiła już na wstępie, planowany wjazd w jej góry od Zlaticy położonej między Sofią a Karłovem nie powiodł się, ponieważ droga przez Zlatiszki Prohod jest zamknięta, nieprzejezdna. Wynikł stąd problem noclegowy, a nam marzył się już biwak w lesie koło schroniska Murgana. Las wokół Zlaticy jest pełen niezłych łączek ale przy każdej prowadzącej do nich drodze jest lokalne usypisko niechcianych już w domostwie rupieci. Nad nimi krążą roje czarnych, gryzących much. Gdy wreszcie znaleźliśmy « zasłon » czyli specjalnie przygotowane miejsce na pikniki ze stołami, ławami pod daszkiem, z kominkiem i obmurowanym ujęciem wody źródlanej obok okazało się, że jest zajęte przez namiętnie wyrażającą swe uczucia parę. Poczekaliśmy godzinkę ukryci dyskretnie za zakrętem drogi i …. nic nie zmieniło poziomu namiętności tej zakochanej pary.
Wobec zapadającego zmroku odjechaliśmy aby spróbować szczęścia przy cerkwii Svety Spas. Po nocy nie znaleźliśmy cerkwi ale znaleźliśmy szutrową drogę pod górę pnącą się przez gęsty las coraz wyżej i wyżej po stromym zboczu. Odpowiednia łączka nadarzyła się w szerokim zakolu drogi. Noc zapadła a niebo nad nami było pięknie ugwieżdżone tak, że nawet nie warto było stawiać namiotu. Wielkie było nasze zdziwienie gdy od wczesnego ranka zaczęła się defilada różnych aut w obie strony. Okazało się, że nieco dalej stoi schronisko Swisztiplaz i w niedzielny poranek odwiedzali je liczni goście. Nasza obecność nawet ich nie zdziwiła.

Aby dokonać penetracji  w Starą Planinę wypadło nam pojechać na wschód do Dolno Kamarsi szosą główną, co nie oznaczało że była szeroka z poboczami i łagodnymi zakrętami a wręcz przeciwnie. Dalej dowiedzieliśmy się, że Botevski Prohod też nie jest przejezdny i poradzono nam jechać przez Arabakonak Prehod, uprzedzając że szosa jest kręta i miejscami « trochę » dziurawa.

[Image: w19bg006.jpg]

Pojechaliśmy, nam się wydała prawie « królewska » po poprzednich. Rozrosłe drzewa a szczgólnie krzaki wprawdzie wpełzły już nieźle na brzegi szosy a górą tworzyły zielone sklepienia ale w południowym upale jechało nam się tym zielonym korytarzem bardzo przyjemnie. I nagle ukazał nam się wysoko na niebie symbol cywilizacji ; most autostrady Sofia – Jablanica tak wysoki, że poczuliśmy się mali jak leśne mrówki. Przejazd między jej filarami i pod deską szosy zawieszoną bardzo wysoko robi dziwne wrażenie.

[Image: w19bg007.jpg]
Reply
#2
Przez Botevgrad, gdzie w supermarkecie Kaufland, otwartym nawet w niedziele mogliśmy zakupić worki lodu do nieco już przegrzanej naszej lodówki, przez  Pravec dotarliśmy do Etropole. Po drodze zajechaliśmy jeszcze tylko do skromnego monastyru Św. Teodora z Tyru.

[Image: w19bg008.jpg]

[Image: w19bg009.jpg]

[Image: w19bg010.jpg]

Powstał w latach 1856 – 1862, cerkiew jest jednonawowa z  dwoma półokrągłymi absydami po bokach, w fasadę wmurowano kilka kamiennych płyt z płaskorzeźbami. Monastyr był odnowiony wyraźnie niedawno i jest w trakcie rozbudowy. Użyczył nam cienia i źródlanej wody na południowy posiłek, zrobiony na bazie własnoręcznie przygotowanej szopskiej sałatki, oczywiście.

Zwiedzamy Etropole ; położone na brzegu rzeki Mały Iskar przecinanej kilkoma mostkami, niska, rozsiana zabudowa, trochę wyższych domów znajduje się w centrum. Wieża zegarowa ma zgrabny drewniany chełm ale zegar stracił z wiekim wskazówki, wystawiono ją w 1710 roku a zegar zmajstrował mistrz Dido w 1821. Jest jedną z najstarszych w Bułgarii ; takie wieże zegarowe służyły przede wszystkim mieszkańcom do sprawiedliwego uregulowania godziny początku i końca pracy jednakowego dla wszystkich.

[Image: w19bg013.jpg]

Po zegarze pozostała pusta wnęka, widać tylko zatarte cyfry, wypisane w obu systemach; arabskim  i europejskim (choć one też arabskie).  Niedaleko od niej stary charakterystyczny budynek o tradycyjnej architekturze z okresu tzw Renesansu Bułgarskiego mieści obecnie muzeum.

[Image: w19bg014.jpg]

[Image: w19bg015.jpg]

Cerkiew Św. Michała Anioła z 1837 roku znajduje się nieco dalej na północ miasta w ogrodzie. Jest zamknięta, w trakcie remontu, zaglądamy jedynie przez okna.

[Image: w19bg012.jpg]

Na przykościelnym cmentarzyku stoi ciekawa kolumna upamietniająca 8 poległych w 1887 roku w walkach ruso-tureckich.

[Image: w19bg011.jpg]

Dalej droga wiedzie nas do słynnego monastyru.         cdn
Reply
#3
5 km od Etropole, koło wsi Ribarica położony jest Etropolski Monastyr Św.Trójcy. Droga prowadzi przez liściasty las i pnie się ostro w górę na Cerny Vrah. Wjeżdżamy na parking, dalszą drogę zagradza długi, typowy mur ogradzający zabudowania klasztorne z niewielką, skromną bramą gościnnie otwartą, co nie zawsze jest regułą.

[Image: w19bg022.jpg]

Monastyr ufundowano w tym miejscu w 1158 roku, aktualną cerkiew wybudowano w 1858 roku, zabudowania klasztorne pochodzą z  1833 roku. Wchodzimy, często nakazany odpowiedni « przyzwoity » strój nie jest tu wymagany. Na śródku dziedzińca wznosi się zgrabna cerkiew o pięciu kopułach, świeżo odnowiona, odmalowana.  Jest trójnawowa, na planie krzyża z dwoma kaplicami po bokach i osobno stojacą tuż obok wieżą dzwonnicą.

[Image: w19bg016.jpg]

widok z boku

[Image: w19bg018.jpg]

nieco inne spojrzenie

[Image: w19bg019.jpg]

Wchodzimy, podziwiamy malowidła i ikonostas, zapalamy cieniutkie świeczki ; gdy wyraźnie widać przygotowania do szykujacego się ślubu, wychodzimy cichutko w momencie gdy dzwony zaczynają bić i orszak ślubny witany na dziedzińcu przez popa w całej krasie tradycyjnego, bizantyjskiego stroju wkracza do cerkwi.

Obszerny dziedziniec z trzech stron otaczają liczne zabudowania klasztorne, gospodarcze. Zaskakuje nas widok suszących się różnokolorowych ciuszków na kilku balkonach ? Okazuje się, że klasztor prowadzi niewielki hotelik, to nie mnisze ….. wiszą na sznurach.

[Image: w19bg017.jpg]

Cerny Vrah kryje pod swym szczytem tajemniczą, mroczną pieczarę, o skalistych, obrośniętych mchem nawisach z których spływa kaskadami źródlana woda. Wystarczy przejść przez dziedziniec za cerkiew, wyjść na jej tyły przez małą, drewnianą furtkę zamykaną na drewniany skobel. Droga obramowana drewnianymi poręczami poprowadzi po stromym zboczu pod kaskadę zwaną « Varovitec ». W pełni lata zaledwie kilka cienkich nitek wody spada ze skały, sądząc po śladach na rozmytym zboczu, wiosną mnisi nie narzekają na brak obfitości wody.

[Image: w19bg020.jpg]

[Image: w19bg021.jpg]
Reply
#4
Opuszczamy Etropolski monastyr i obieramy drogę najkrótszą według mapy aby dojechać do Teteven. Drogowskazów oczywiście brak. Trafiamy do wsi Jamna, jak informuje tablica dużo wcześniej nim pokażą się jej pierwsze domy, a dalej ? Wydaje się, że wieś ciągnie się kilometrami, każde skrzyżowanie stawia nas przed wyborem dalszej drogi. Zaznaczam, że drogi są hmmm .... delikatnie asfaltowane… Gdy zatrzymujemy się na naradę na skomplikowanym skrzyżowaniu, jak na zamówienie nadchodzi z przeciwka rybak, zapewne wracając z niedzielnego połowu w pobliskiej rzece. Zapytany, objaśnia nam dokładnie dojazd do Teteven.
Stale jedziemy przez a raczej do Jamna, gdy myślimy, że to koniec wsi zaczyna się gęściejsza zabudowa. Sklepów brak, baru też nie ma, tylko jakiś maluti wyszynk piwa bez szyldu z męskim towarzystwem. A nam się marzyła romantyczna kawiarnia !
Koniec wsi, koniec drogi, znaczy niby szosa jest ale stoi « całkowity zakaz jazdy wszelkch pojazdów ». Czyżby o tym uprzejmy rybak zapomniał nam powiedzieć ? Po zastanowieniu ruszamy, jesteśmy za daleko aby wracać i sosunkowo blisko celu, w końcu mamy samochód z napędem 4x4 koła a policja raczej nas w tej głuszy nie będzie ścigać z mandatem.

Szosa jest kręta i nieco asfaltowana, to znaczy była asfaltowana  może 50 lat temu, teraz pełna dziur jak stary wełniany koc zapomniany na dnie kufra i pogryziony przez mole. Miejscami kamieniste lawiny co zeszły ze stromego zbocza zalegają na połowie drogi, w innych miejscach to połowa szerokości drogi zeszła do potoku wiele metrów niżej. Ogólnie jednak da się przejechać. Po kilkunastu kilometrach docieramy do znaczącego skrzyżowania i o dziwo – z tej strony nie ma zakazu ruchu po tej drodze !

Wróciliśmy do « cywilizowanego «  świata, szosa, dość szeroka, biegnie wzdłuż rzeki Czarny Vit, ma zabezpieczające barierki. Mijamy pojedyncze, rozrzucone zabudowania, potem bardziej zwarte, jakby centrum miasteczka, nazywa się także Czarny Vit.

Teraz mamy nowe, pilne zadanie – znaleźć łączkę na biwak trochę dalej od zabudowań. Wydaje się, że każde miejsce względnie płaskiego terenu zostało już od dawna wykorzystane na ludzkie siedziby. Wszędzie albo strome zbocze porośnięte gęstym lasem albo niedostępne koryto rzeki, nareszcie trafiamy na małą łączkę koło opuszczonego domu na brzegu na wpół wymarłej wsi. Jemy kolację, niebo wygwieżdżone, od czasu do czasu powiewa gorący fen, nie uważamy za konieczne rozstawić namiot, materace i śpiwory wystarczą…

W nocy budzi mnie odgłos grzmotów i zaraz niebo rozjaśniają coraz częstsze błyskawice. Natychmiast rozbijamy namiot tak szybko jak tylko się da na tak maleńkiej przestrzeni i wciągamy nasze posłania. Zdążyliśmy tuż przed nawałnicą ale wyznam, że stawianie namiotu o 4-ej nad ranem z szybkością zająca w podskokach nie należy do przyjemności. Rano, żeby odworzyć drzwi auta i zrobić śniadanie trzeba najpierw zwinąć namiot czyli poczekać aż wyschnie, na nasze szczęście słońce już świeci na nowo.

Fotek z tego epizodu nie ma bo nie był to czas przyjazny na fotografowanie.
Reply
#5
Dojeżdżamy do wymarzonego Teteven, długiego na 12 kilometrów, położonego w niezbyt szerokiej dolinie rzeki Biały Vit, to raczej kanion obramowany po bokach bardzo stromymi zboczami zwieńczonymi wysokimi prawie pionowymi skałami.

[Image: w19bg023.jpg]

Zabudowania zaczynają się na długo przed miastem ; są to obrzydliwe, pudełkowate, częściowo zrujnowane hangary, magazyny, jakieś nieczynne fabryki, pordzewiałe ogrodzenia, słupy, bramy ; te ostatnie zwłaszcza robią na mnie bardzo przygnębiające wrażenie. Ten widok to efekt zeszpecenia krajobrazu przez nieprzemyślaną industralizację w 2 połowie XX w.

Dość szybko odchodzi droga na północ na szczyt Ostrocz z kaplicą MB, odkładamy ją sobie na potem…
Teteven rozłożył się po obu brzegach rzeki ale głownie na północnym ; jednokierunkowe uliczki sprawiają nam trochę kłopotu, ostatecznie parkujemy na małej, spokojnej uliczce między wielką cerkwią której wieże i kopułę widać z daleka a pieszym deptakiem zajmującym centrum miasteczka. To cerkiew Wszystkich Świętych, jej dzwonnica to jednocześnie « czasownikowa kula «  czyli wieża zegarowa.

[Image: w19bg031.jpg]

[Image: w19bg027.jpg]

[Image: w19bg024.jpg]

Prawie na wprost znajduje się jeden z dawnych, tradycyjnych w Bułgarii domów murowano-drewnianych, obrośnięty winoroślą, mieści « mehanę » (restaurację). Nasuwa mi się refleksja – czyżby według tradycji : karczma nieopodal kościoła ?

[Image: w19bg026.jpg]

[Image: w19bg025.jpg]

Teteven był w XVI, XVII wieku ważnym i zamożnym miastem, niestety został splądrowany przez grupy rozbójnikow tureckich (kardżali) w 1801 roku, którzy wzniecili wielki pożar niszczący parwie całą zabudowę.       CDN
Reply
#6
Dawna, zabytkowa cerkiew Sveti Ilja z XIV w. jest niedaleko, wystarczy podejść uliczką pod górę wymykając się szczekającym, nieco złośliwym pieskom dorodnych rozmiarów. Zgrabna cerkiew o ciekawym, unikalnym planie posiada freski z XIX w. a także zachowała framenty, skromne wprawdzie tych starszych z XVII w. a to rzadkość w Bułgarii. Historyczny krzyż podarowany klasztorowi w XIV w. przez króla Ivana Sziszmana; drewniany w srebrnej  oprawie, z 12 scenami biblijnymi przetrwał wieki i znajduje się w Sofii w muzeum katedry Aleksander Newski.

[Image: w19bg028.jpg]

[Image: w19bg134.jpg]

Nieco poniżej cerkwii zachował się dawny bydynek gospodarczy z kuchnią, pięknie odnowiony, za to dalsze zabudowania klasztornie popadają w ruinę.

[Image: w19bg029.jpg]

[Image: w19bg030.jpg]

Po skromnym posiłku w bezalkoholowym barze zapadamy na piwko w bardziej reprezentacyjnym lokalu tuż przy parkowej, centralnej promenadzie miejskiej. Prawie niezauważalnie, dla nas, aura zaczyna się zmieniać, chmury zachodzą na słońce i nagle spada ulewa. Uciekamy biegiem z tarasu do wnętrza, zamawiamy kolejne piwa, kawę… Gdy  nisko wiszące, sine chmury pozbyły się już wodnego balastu a dzień zbliżał się wyraźnie ku końcowi, odważyliśmy się pojechać w góry w kierunku łowieckiego schroniska « Koznica » , licząc na możliwość postawienia namiotu i skorzystania z ciepłego prysznica. Nic bardziej mylnego, zastaliśmy maleńkie schronisko przysłowiowo zamknięte na cztery spusty, działające tylko « na zamówienie » jak głosiła tablica z numerem telefonu. I to już nie pierwszy raz w czasie naszych bułgarskich podróży tak « pocałowaliśmy schroniskową klamkę ».

Podjechaliśmy drogą wyżej i tafiliśmy na zieloną łączkę przy ruinach domostwa, porośniętą lucerną i miętką i blisko potoku w dole.
Przezornie rozstawiliśmy namiot, przygotowaliśmy parasol a po wieczornym posiłku schowaliśmy krzesła pod stół. Deszcz zaczął podać w nocy, jeszcze przed świtem, bębniąc o tropik namiotu. Rano co przestał to uwolnione z wody chmurki szły w górę aby szybko skroplić się na nowo i spaść deszczem. Taka huśtawka trwała prawie do południa nie pozwalając nam wyjść z namiotu ani zrobić śniadania. Gdy zaczęło się przejaśniać i ujrzeliśmy skrawki błękitu, napełniliśmy wodą ze strumienia worki « solar  shawer » i zaczęliśmy je grzać na masce auta aby wziąć ten wymarzony przysznic. Ledwo zdążyliśmy zażyć improwizowanej łaźni jak przyszła deszczowa chmura i zmoczyła na nowo namiot.

[Image: w19bg035.jpg]

Gdy wreszcie zwinęliśmy biwak i zjechaliśmy w dół do miejsca skąd « ekopateka » prowadzi żółtym szlakiem do wodospadu « Skoka » zastanawialiśmy się czy warto tam iść wobec chmurnej i niepewnej pogody. Dopiero świadomość, że po tak obfitych opadach siklawa zapewne prezentuje się imponująco popchnęła nas w górę po śliskiej ścieżce przez wigotny, błotnisty las wzdłuż strumienia. Po około 15 minutach byliśmy u celu, warto było ! W nagrodę, zapewne, przy zejściu już towarzyszyło nam słońce.

[Image: w19bg033.jpg]

[Image: w19bg034.jpg]

[Image: w19bg032.jpg]

Opuściliśmy Teteven, nie zobaczyliśmy wszystkich ciekawych miejsc, nie zobiliśmy planowanych pieszych wycieczek, to będzie preteks aby tu powrócić przy łaskawszej aurze.
Reply
#7
Opuściliśmy Teteven, nie zobaczyliśmy wszystkich ciekawych miejsc, nie zobiliśmy planowanych pieszych wycieczek, to będzie preteks aby tu powrócić przy łaskawszej aurze.

Niedaleka Ribarica to prawie miejscowość wypocznkowa  w porownaniu z Teteven, niska zabudowa tradycyjnymi domkami ciągnie się wzdłuż spokojnej szosy-ulicy, wiele zieleni, drzewka owocowe w ogródkach, żadnego reliktu przemysłowego, stoiska z rządkami słoików z konfiturami, miodem, owocami, kilka pamiątek. Są małe hoteliki i « staje pod najem » bo stąd niedaleko do szlaków prowadzących w otaczające góry sięgające znacznie ponad 1000 m npm.

[Image: w19bg036.jpg]

Nazwa wsi nasunęła nam myśl, że może jest tu hodowla ryb … i za mostkiem na zakręcie zobaczyliśmy wypatrywaną tablicę. Po paru kilometrach kiepskiej drogi ujrzeliśmy stawy hodowlane i zamknięta bramę.Trzy wielkie, bardzo szczekliwe psy zawiadomiły właściciela, że przybył klient, udało nam się kupić dorodnego pstrąga. 

[Image: w19bg038.jpg]

Dalsza droga na wschód zawiodła nas na przełęcz Bogoya na wysokóci 1275 m. Widać z niej już Trojański Prehod i tak charakterystyczny, monstrulny pomnik – bramę w Belemeto.

[Image: w19bg037.jpg]

Tego wieczoru nie mieliśmy problemu ze znalezieniem noclegu, leśna droga z Bieli Ossam zaprowadziła nas  na płaską, trawiastą, częściowo ocienioną polankę w sam raz na biwak.

Beli Ossam znany jest z wyrobów ceramicznych, w wielkiej hali sklepowej półki po prawej i po lewej przyciągają wzrok olbrzymią ilością glinianych naczyń, dzbanków, talerzy,  kubków a wielkie garnce rozstawiono wprost na podłodze. Z boku stoisko z miniaturowymi filiżankami, miseczkami, świecznikami, solniczkami proponuje olbrzymi wybór. Wszystkie wyroby mają kolorowy, charakterystyczny « spływający » wzorek na brązowym, białym, zielonym lub niebieskim tle. Nie możemy się oprzeć chęci zakupu tego wrażliwego przy transporcie towaru, choćby na upominki dla znajomych.

[Image: w19bg165.jpg]

Ot, na przykład takie ....
Reply
#8
Zjeżdżamy do Trojana ; to dość duże rozległe, ciagnące się wzdłuż osi północ – południe miasto, zatrzymujemy się tylko na zakupy prowiantu i paliwa i jedziemy dalej przez Oreszak do słynnego Trojańskiego Monastyru pod wezwaniem „Zaśnięcia Bogurodzicy”.

Wiedzie do niego szeroka ulica, przy niej mehany, dalej kilka sklepików z pamiątkami. Dziś jest tu prawie  pusto ale w świąteczny dzień kolorowy tłum wiernych i liczne stragany zapełniają całą przestrzeń. Na dziedziniec  skryty za biało tynkowanym murem prowadzi, jak zwykle niewielka brama ale tutaj pod nadwieszonym, monumentanym, drewnianym gankiem. 

[Image: w19bg049.jpg]

Wchodzimy na pierwszy dziedziniec.

[Image: w19bg039.jpg]

Cerkiew jest z 1835 roku, niewysoka, zdaje się być przytłoczona dachem krytym wielkimi płytami kamiennymi,  na środku nawy ma wieżyczkę z kopułą o delikatnym wzorku z czerwonych ciegielek na białym tynku, a wzdłuż dwóch ścian, podcienia pokryte całkowicie malowidłami znanego malarza fresków Zahari Zografa ( XIX w.).

[Image: w19bg048.jpg]

Wnętrze tonie w pomroku, po chwili wzrok się przyzwyczaja i dostrzegamy freski na ścianach, są wszędzie  i na sklepieniach także, wykonane ręką tego samego malarza. Otacza nas obfitość świętych postaci, różne sceny biblijne niezupełnie dla nas zrozumiałe. Złocone postumenty wielkich ikon błyszczą w skąpym oświetleniu nadając  im magiczny, niemal pozaziemski splendor. Między nimi jest dziwna ikona Matki Boskiej z Dzieciątkiem – wyraźnie mającej 3 ręce (?) , obecnie w srebrnych „rekawicach”. Ikonostas porzedza wspaniały, złocony, olbrzymi, nisko wiszący żyrandol z koroną. Od razu rzucają się w oczy jego ozdoby – wisiory z dorodnych strusich jaj. Zakazu fotografowania nie widać .. i oto efekt...

[Image: w19bg041.jpg]

[Image: w19bg042.jpg]

[Image: w19bg043.jpg]

[Image: w19bg044.jpg]

[Image: w19bg045.jpg]

Z boku dziedzińca do zabudowań klasztornych przylega 3-piętrowa wieża. Cerkiew można obejść i podziwiać też z drugiego, tylnego dziedzińca z małym cmentarzykiem.

[Image: w19bg047.jpg]

Na tych dzwonkach mnisi wygrywają apel na nabożeństwa.

[Image: w19bg046.jpg]

Obszerne zabudowania klasztorne kryją na pięterku kilka sal muzealnych. W wypadku niezauważenia strzałki, kocurki was zaprowadzą...

[Image: w19bg040.jpg]

Dziwny dokument ? To „firman” - dekret sułtański pozwalający mnichom odbudować  zrujnowany monastyr w XVIII w. gdy tymi terenami władali Turcy Osmańscy.

[Image: w19bg117.jpg]
Reply
#9
Od Trojana kierujemy się drogami po północnej tronie Starej Płaniny, do Gabrova. Po drodze, pod wieczór, mimo że słońce jest już nisko nad lasem, zaglądamy w Popska do niewielkiego monastyru „Zaśnięcia MB”.

[Image: w19bg050.jpg]

Jego zewnętrzne ściany ozdabiają arkadowe łuki i pilastry a ondulowane chełmy trzech wieżyczek nadają mu lekkości.

[Image: w19bg053.jpg]

Posiada też liczne płaskorzeźby na murach, na gzymsach.

[Image: w19bg051.jpg]

[Image: w19bg052.jpg]

Szukamy miejsca na nocleg lecz liczne drogi bez drogowskazów, asfaltowane wprawdzie ale dawno, w minionym wieku prowadzą do nikad, w gęsty, niegościnny las. Nawracamy do ostatniej mijanej wsi i prosimy o pozwolenie pstawienia namiotu nad jeziorkiem w” Sporten Rybolov”. To takie ogrodzone ośrodki nad prywatnym, specjalnie zarybianym stawem, dla amatorów rybołóstwa. Często mają nawet domki do wynajęcia, jakiś barek, stoły i ławy ale sanitariaty są bardzo skromne. Za złowione ryby płaci się według gatunku i wagi a sprzęt to już trzeba mieć własny.
Reply
#10
W Gabrovie interesuje nas przede wszystkim tylko jeden obiekt – Muzeum Humoru i Satyry jedyne takie na świecie ! Mieści się nad rzeką, zaledwie 300 m od starej, zbytkowej dzielnicy miasta.

Świetne muzeum, najciekawsze i rozśmieszające : sala na dole  - ilustracje najpopularniejszych dopcipów na temat legendarnego skąpstawa Gabrowian,  ostatnia sala na górze – satyryczne rysunki grafików na aktualne tematy światowe. Absolutnie godne polecenia.

Mały spacer wokół kilku zabytkow miasta.

[Image: w19bg060.jpg]

[Image: w19bg062.jpg]

[Image: w19bg061.jpg]

Czarny kot, symbol Gabrova zachęca do ekologicznego segregowania śmieci.

[Image: w19bg058.jpg]
Reply




Users browsing this thread: 1 Guest(s)