09-06-2023, 01:39
Wystarczy kilka dni aby obejrzeć najciekawsze miejsca tego katalońskiego miasta w Hiszpanii.
Na wstępie kilka informacji praktycznych.
Z lotniska El Prat niebieski areobus dowozi do centrum na plac Catalunya w ciągu pół godziny i za 6,75 €. Tu krzyżują się różne linie metra, a w podziemiu jest biuro Informacji Turystycznej ze wszystkimi planami, prospektami, informacjami itp. Warto wykupić sobie 10-przejazdowy bilet za 11,35 € ważny na metro i w autobusach. (ceny z maja 2023).
Bilety do zwiedzenia najważniejszych , najbardziej „oblężonych” obiektów najlepiej wykupić poprzez aplikacje w smartfonie, chociaż wobec wielu kientów kupujących naraz program trochę się „jąka”...
Przylatujemy wieczorem, kwaterę rezerwowaną przez Airbnb mamy w północno-wschodniej części miasta, łatwo osiągalną metrem a kolację zjadamy na placyku obok bo bary serwują tu do późna ....
Wiadomo, że najważniejszym obiektem jest katedra Sagrada Familia, jednak pierwszego dnia po ospałej pobódce, postanowiliśmy zacząć od autobusowego przejazdu aby zapoznać się z miastem chronologicznie, od dzielnicy gotyckiej.
Wąsiutkie uliczki, kiedyś budowane na szerokość osiołka z worami towaru, teraz nie pozwalają na jakikolwiek ruch poza pieszym. Dawne gotyckie kamieniczki z biegiem wieków zastapiły wielo-piętrowe, wysokie kamienice z parterami pełnymi sklepików, butików, barów proponujących tapas.
Klucząc uliczkami dochodzimy do gotyckiej katedry, plac przed nią wydaje się ogromnym.... pełen ludzi, muzykantów i z bazarkiem staroci z boku.
Ciągnie nas nad morze, przecież Hiszpania znana jest ze swojej morskiej, wielowiekowej historii i dominacji jej floty na morzach świata.
Najpierw piwko w barze nad morzem z którego nie widać morza ! Dlaczego ? W szerokiej zatoce już od wieków budowano różne obiekty; zapory przed falami, składy towarów, pomosty do statków i wiele innych. Na horyzoncie sterczą, dwie brdzo wysokie, bliźniacze wieże biurowców, a wyjście z portu jedynie prześwituje między różnymi konstrukcjami.
Potem idziemy do Muzeum Morskiego, przechodząc pod pomnikiem Krzysztofa Kolumba, który z wysokiej kolumny spogląda w dal poza widoczny, zbyt bliski hoyzont.
Bardzo ciekawa ekspozycja w budynku dawnej stoczni królewskiej z XIII w. gdzie budowano drewniane statki wojenne, żaglowce i galery, pływające po morzach świata, napędzane żaglami ale też siłą wioślarzy-galerników. Są tu makiety żaglowców, przedmioty pochodzące z wyposażenia okrętów ale największe wrażne robi rekonstrukcja galery królewskiej (w skali 1:1), biorącej udział w bitwie z Turkami pod Lepanto w 1571 w Grecji. Miała 60 m długości a na rufie bardzo ozdobny mostek kapitański.
Następnego dnia, pogoda znowu dopisuje, choć białawe chmurki zaczynają napływać na niebo, jedziemy pod Sagrada Familia aby sfotografować obiekt, tak na wszelki wypadek już dziś... Bilety na zwiedzanie środka wykupiliśmy na jutro.
Ulice w Barcelonie, prawie wszystkie, krzyżują się pod kątami prostymi, zabłądzić trudno. Idziemy spacerkiem ulicą Avenue Diagonal (a jednak jest i taka na ukos !) do ulicy Gran de Gracia (!) podziwiać dwa najbardziej znane, fantastycznie dekorowane budynki słynnego hiszpańskiego architekta Antoniego Gaudi : Casa Mila i trochę dalej Casa Batllo z początku XX w. O ile pierwszy ma „jedynie”ondulowaną fasadę, dziwaczne balustrady balkonowe i „skręcone” kominy, ten drugi, pokrytu glazurą już ukazuje fantastyczną wyobraźnię architekta.
Casa Mila
Casa Batllo
Posiłek jemy na szerokiej ulicy-deptaku, słynnej Rambla. Pełno tu barów, restauracji i straganów z pamiątkami. Wprawdzie wiadomo, że podawane tu tapas nie są zbyt oryginalne i są raczej na poziemie „dla turystów a nie smakoszy” ale pusty żołądek nie pyta o kolor serwety... Zaczynamy od zamówienia: sangria, oczywiście !
Pogoda się psuje, zaczyna trochę popadywać deszczyk a kończy się na wielkiej burzy z ulewą. Wykorzystujemy czas aby zwiedzić muzeum miejskie.
Na wstępie kilka informacji praktycznych.
Z lotniska El Prat niebieski areobus dowozi do centrum na plac Catalunya w ciągu pół godziny i za 6,75 €. Tu krzyżują się różne linie metra, a w podziemiu jest biuro Informacji Turystycznej ze wszystkimi planami, prospektami, informacjami itp. Warto wykupić sobie 10-przejazdowy bilet za 11,35 € ważny na metro i w autobusach. (ceny z maja 2023).
Bilety do zwiedzenia najważniejszych , najbardziej „oblężonych” obiektów najlepiej wykupić poprzez aplikacje w smartfonie, chociaż wobec wielu kientów kupujących naraz program trochę się „jąka”...
Przylatujemy wieczorem, kwaterę rezerwowaną przez Airbnb mamy w północno-wschodniej części miasta, łatwo osiągalną metrem a kolację zjadamy na placyku obok bo bary serwują tu do późna ....
Wiadomo, że najważniejszym obiektem jest katedra Sagrada Familia, jednak pierwszego dnia po ospałej pobódce, postanowiliśmy zacząć od autobusowego przejazdu aby zapoznać się z miastem chronologicznie, od dzielnicy gotyckiej.
Wąsiutkie uliczki, kiedyś budowane na szerokość osiołka z worami towaru, teraz nie pozwalają na jakikolwiek ruch poza pieszym. Dawne gotyckie kamieniczki z biegiem wieków zastapiły wielo-piętrowe, wysokie kamienice z parterami pełnymi sklepików, butików, barów proponujących tapas.
Klucząc uliczkami dochodzimy do gotyckiej katedry, plac przed nią wydaje się ogromnym.... pełen ludzi, muzykantów i z bazarkiem staroci z boku.
Ciągnie nas nad morze, przecież Hiszpania znana jest ze swojej morskiej, wielowiekowej historii i dominacji jej floty na morzach świata.
Najpierw piwko w barze nad morzem z którego nie widać morza ! Dlaczego ? W szerokiej zatoce już od wieków budowano różne obiekty; zapory przed falami, składy towarów, pomosty do statków i wiele innych. Na horyzoncie sterczą, dwie brdzo wysokie, bliźniacze wieże biurowców, a wyjście z portu jedynie prześwituje między różnymi konstrukcjami.
Potem idziemy do Muzeum Morskiego, przechodząc pod pomnikiem Krzysztofa Kolumba, który z wysokiej kolumny spogląda w dal poza widoczny, zbyt bliski hoyzont.
Bardzo ciekawa ekspozycja w budynku dawnej stoczni królewskiej z XIII w. gdzie budowano drewniane statki wojenne, żaglowce i galery, pływające po morzach świata, napędzane żaglami ale też siłą wioślarzy-galerników. Są tu makiety żaglowców, przedmioty pochodzące z wyposażenia okrętów ale największe wrażne robi rekonstrukcja galery królewskiej (w skali 1:1), biorącej udział w bitwie z Turkami pod Lepanto w 1571 w Grecji. Miała 60 m długości a na rufie bardzo ozdobny mostek kapitański.
Następnego dnia, pogoda znowu dopisuje, choć białawe chmurki zaczynają napływać na niebo, jedziemy pod Sagrada Familia aby sfotografować obiekt, tak na wszelki wypadek już dziś... Bilety na zwiedzanie środka wykupiliśmy na jutro.
Ulice w Barcelonie, prawie wszystkie, krzyżują się pod kątami prostymi, zabłądzić trudno. Idziemy spacerkiem ulicą Avenue Diagonal (a jednak jest i taka na ukos !) do ulicy Gran de Gracia (!) podziwiać dwa najbardziej znane, fantastycznie dekorowane budynki słynnego hiszpańskiego architekta Antoniego Gaudi : Casa Mila i trochę dalej Casa Batllo z początku XX w. O ile pierwszy ma „jedynie”ondulowaną fasadę, dziwaczne balustrady balkonowe i „skręcone” kominy, ten drugi, pokrytu glazurą już ukazuje fantastyczną wyobraźnię architekta.
Casa Mila
Casa Batllo
Posiłek jemy na szerokiej ulicy-deptaku, słynnej Rambla. Pełno tu barów, restauracji i straganów z pamiątkami. Wprawdzie wiadomo, że podawane tu tapas nie są zbyt oryginalne i są raczej na poziemie „dla turystów a nie smakoszy” ale pusty żołądek nie pyta o kolor serwety... Zaczynamy od zamówienia: sangria, oczywiście !
Pogoda się psuje, zaczyna trochę popadywać deszczyk a kończy się na wielkiej burzy z ulewą. Wykorzystujemy czas aby zwiedzić muzeum miejskie.