Płynąc promem na wyspę Evię
W poszukiwaniu dzikiej plaży objechaliśmy północną część wyspy i ... nie znaleźliśmy odpowiedniej ...
Tu nam się podobało ale brak cienia ....
tu cienia nie ma i osada za blisko ...
... tu mamy daszki ale i miasteczko wzdłuż plaży i pewnie będzie tłumnie ...
Ta pasuje ... ale zobaczymy jeszcze dalej ...
Późny wyjazd z rajskiej plaży przypłacamy późnym, już po zmroku dojazdem do Porto Germeno. Wobec trudności rozpoznania możliwości biwaku na plaży wybieramy plaski, trawiasto - żwirkowy teren w gaju oliwnym pod oświetlonymi murami antycznej Aigostheny (z IV w. p.n.e.). Sceneria niesamowita, wysmukłe wieże, połączone wysokim murem przetrwały wieki, tylko troszkę „nadgryzione zębem czasu”, w nocnej poświacie wydają nam się prawie niebotyczne. Jak czuli się wojownicy oblegający te mury w starożytności ?
Rano korzystamy z plaży
Na Peloponezie od razu wybieramy szosę wzdłuż wschodniego brzegu Półwyspu Argolidzkiego. Po 60 km jesteśmy w nadmorskim Archea Epidavros, 20 km od słynnego z ruin Epidavrosa z teatrem. Tutaj korzystamy już z kampingu pośród pomarańczowych gajów. Od czasu do czasu trzeba się trochę oporządzić, oprać i dłużej polenić na plaży a żwirkowa plaża z przejrzystą wodą jest tuż za bramą kampingu.
Dalej na południe już nie jedziemy, wracamy na północ nad zatokę Koryncką przez Nafplio, Nemeę, do Kiato, omijając Korynt.
Brzeg morski południowy kanału korynckiego jest tu płaski, plaże z drobnych kamyczków stosunkowo wąskie, za to woda bardzo czysta, przejrzysta i o tej modro-niebieskiej barwie jaką przybiera tylko w zatoce Korynckiej.
Miejscami zdarzają się niewielkie skałki.
Szosa biegnie blisko brzegu, miasteczka tu niewielkie z wyjątkiem Xylokastro i jeszcze większego Aigio, zabudowa niska, głównie sezonowe rezydencje, liczne taverny z tarasami nadwieszonymi nad wodą. Na plażę można iść wszędzie. Z biwakiem na jedną nockę też nie ma problemów. Turystycznych tłumów też tu nie ma.
Ogólnie jest tu uroczo !
Zbliżamy się pomału w stronę Patras, głównie plażując i spędzając każdą nockę w nowym miejscu.
I to już koniec wakacji, powrotu nadszedł czas... Opuszczamy Peloponez, nie przez nowoczesny, antysejsmiczny most wybudowany w 2004 na Olimpiadę a tradyjnie promem między Rio i Antirio za połówkę ceny i z widokiem gratis na most.
Potem wybieramy drogę przez zachodnie wybrzeże, na nocleg zbaczamy po kilkunastu kilometrach z szosy na brzeg w Vasiliki. Osada jest malowniczo położona w płytkiej zatoce, ograniczonej od zachodu dziwacznymi skałami.
Duży, płaski teren u podnóża skał cieszy się pewną popularnością wśród Greków spędzajacych tu weekendy i kilku wtajemniczonych podróżników, głównie w kamperach i paru namiotowców.
Następnie szybko przejeżdżamy przez płaski, podmokły teren wykorzystywany na uprawy. To zaskakujący widok dla oka przyzwyczajonego do skalistych wzgórz, gdzie jedynie owce i kozy mogą się wyżywić, szosa wspina się znowu w góry i opada na płaski brzeg w portowym miasteczku Astakos. Plaża tu długa ale wcale nie taka dzika bo ciągnie się wzdłuż uczęszczanej szosy, a plaża miejska... dobra do kąpieli ale otoczona domami.
Spacerujemy po porcie i idziemy na piwo, pomocne do powzięcia dobrej decyzji. Niestety, wypada jechać dalej ...
Wypadło nam jechać na nocleg dalej wzdłuż nieprzyjaznego, skalistego i niedostępnego brzegu z widokiem na Itakę, Lewkadę i pomniejsze wyspy na morzu Jońskim, aż do Mitsikas.
Dalsza nasza droga prowadzi przez podwodny tunel w Prewezie; jaka szkoda że nie ma tu iluminatorów, jak w okrętach, aby obserować podwodną faunę; moglibyśmy zobaczyć żółwie wodne, różne ryby...
Ostatni nocleg wypada nam już w Platarii, koło Igumenicy, blisko od północnej granicy Grecji. Plaża piaszczysta, woda leciutko popluskuje o brzeg , cisza i pustka. Rozkładamy się na skraju miasteczka w cieniu eukaliptusów. Na pożegnanie, wieczorne niebo oferuje nam kolorowy spektakl.
I to już koniec.
Mamy ostatni dzień roku 2019.
Od jutra czas zacząć planowanie następnych podroży wakacyjnych.