Thread Rating:
  • 0 Vote(s) - 0 Average
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Sycylia - wspaniała podróż rocznicowa dwojga weteranów
#6
2. CASTELMOLA

Większość wakacyjnych włóczęgów, przybywszy na 6 dni i nocy do Katanii, na pierwszy ogień wzięłaby zwiedzania miasta. Ma to sens, bo gdyby Katania okazała się oazą cudów, czy choćby Najweselszym-na-świecie-Miasteczkiem, urzeźbiłoby to dalsze plany. Ale z nami zwykle jest - i właśnie było - inaczej. Po nieprzespanej z powodu upału nocy zewu Katanii, zwanej Czarnym Miastem (z powodu dużej ilości lawy, chociaż więcej niż lawy spotyka się tam czarnoskórych), nie poczuliśmy. Na śniadanie były napoje z lodówki, po śniadaniu - ucieczka z rozpalonej kwatery na rozpalone ulice. Temperatura dochodziła do 40 stopni, bimetal w mózgu się przegrzał i wylądowaliśmy na dworcu autobusów dalekobieżnych z pomysłem, że najpierw jedziemy do Castelmoli - a co to za cudeńko, opiszę za chwilę - a potem schodzimy z niej pieszo opiewaną przez poetów Ścieżką Saracenów do zjawiskowej Taorminy, gdzie jest po czym pospacerować i jest co pozwiedzać.

Castelmola jest malowniczym miasteczkiem zawieszonym na skale zawieszonej pionowo nad zawieszoną ponad Morzem Jońskim Taorminą. Porównuje się ją do orlego gniazda i coś w tym jest... Aczkolwiek powiem uczciwie, że nie czuliśmy się jak orły, tylko jak oskubane bażanty zawieszone za nogi nad oknem od słonecznej strony (żeby skruszały) i myśleliśmy tylko o jednym: że "wyżej" znaczy "chłodniej".

[Image: VMg3h-jyKTP9wAks3WdDnat6P9efqu9w3A4EQgRU...67-h800-no]

Jazda do Castelmoli po pionowej ścianie z głośnym trąbieniem autobusu na każdej serpentynie była w dechę. Bez wątpienia, na plac Św. Antoniego w Castelmoli zajechaliśmy z pompą. A tam czekał na nas nie tuzinkowy bruk, tylko lśniąca kamienna "posadzka"!


[Image: YpH-K2Qx5qdCh1zk3l0FEqQU6nDA0np5WtvWm-jy...67-h800-no]

Wokół placu - miejskiego, bądź co bądź - nie było domów (może jeden czy dwa). Była za to balustrada, więc plac do złudzenia przypominał taras, i to widokowy - zza balustrady śmiał się do nas głęboki błękit morza, półwysep Św. Andrzeja i góry tworzące wspaniałą linię brzegową.


[Image: 2KdwuzkyxOlrT02da-3mF5Alu3VOTiWsTubUoqgP...67-h800-no]
Kiszki zagrały nam marsza, może tak delikatnie chciały przypomnieć o tym, że jak będziemy za długo marudzić, to do Taorminy zejdziemy po zachodzie słońca i powrót do Katanii odbędzie się z buta... Muszę wyznać, że przez cały pobyt na Sycylii w środku dnia, to jest w porze lunchu, raczyliśmy się owocami, lodami i lokalnymi słodkościami, unikając jak ognia dań obiadowych, a nawet - co w moim przypadku jest niesłychane - kawy. Zapoczątkowanie owej tradycji odbyło się właśnie w Castelmoli, gdzie do sklepiku na czterech kołach, zaparkowanego u podnóża zamku, zwabił nas smakowity zapach moreli i brzoskwiń. Smakowały jak ambrozja, więc nie pożałowaliśmy ich sobie, już się nawet nie przyznam, ile tego połknęliśmy. Ale spoko, trochę dla innych jeszcze zostało...

[Image: jYTwTLI5oclMUr2YaYen10VZZLdLSneusKMTzyjM...67-h800-no]

Posileni, ruszyliśmy w uliczki wnikające w zabudowę miasta jak szczeliny.

[Image: ZxB26oMdjvViNRXsL3nR66D3eYuLu_8zqoa_fTpY...00-h800-no]

Szybko zauważyliśmy, że mieszkańcy Castelmoli (jak i całej Sycylii) żywią upodobanie do donic balkonowych w kształcie ludzkich głów naturalnej wielkości, zaś szczególną estymą cieszą się głowy Saracenów, czyli Arabów. Dlaczego? Wyjaśnia to legenda. W czasach panowania arabskiego na wyspie pewna Sycylijka miała kochanka Araba, który ją oszukał, gdyż obiecywał wspólne życie, tymczasem był żonaty i dzieciaty. Kobieta nic mu nie powiedziała, tylko zgotowała vendettę w sycylijskim stylu. Ululała go poprzez "przerobienie" całej Kamasutry, a gdy spał, obcięła mu głowę. Czubek głowy ścięła, w żyznym podłożu z mózgu zasiała bazylię i wystawiła na balkon. Bazylia wyrosła tak szybko i bujnie, że wszyscy zapragnęli mieć podobne doniczki... Nie wiem, czy na Sycylię nadciągnęła wtedy fala masowych dekapitacji Saracenów, ale fakt jest taki, że od tej pory na większości balkonów stoją donice-głowy (koszt tych w najlepszym gatunku to ponad 1000 euro, za zwykłą chińszczyznę trzeba zapłacić około 60-70 euro):

[Image: 1QrybEVXxXjvDC39qMNhqa0-OTbD9ruVHwe1_ild...67-h800-no]

W końcu trafiliśmy na Piazza Chiesa Madre, placyk maleńki jak łazienka i jak łazienka wyłożony kafelkami. Tam objawił się nam słynny, kilkupiętrowy Bar Turrisi, oflagowany na czerwono.

[Image: zZuR5SCzZ9wl1OqoCgPpSlEMa_XL4ukWBdOkXNEf...67-h800-no]

I poszliśmy tam na kawę i wino, acz nie dla kawy i wina, ani nawet nie dla chwili wytchnienia. Po co zatem? Dla sztuki! A tak naprawdę dla spojrzenia na Penisowy Zawrót Głowy. Nie chodzi tu o żaden seks klubik, o żadną scenę ze spektaklami dla dorosłych, tylko o wystrój wnętrza, będący jedną wielką kolekcją drewnianych, mosiężnych, szklanych, ceramicznych i jakie kto sobie jeszcze wymarzy penisów. Oto przykład:

[Image: MzFhy966NIt9-5XWJ0Xu0FUhKpkjz-TT9aXTib8C...00-h800-no]

Nazwanie tego wszystkiego "sztuką" obraża sztukę, ale pozwoliłam sobie na to słowo, gdyż bar był jak galeria, obstawiony i obwieszony wizerunkami męskiego przyrodzenia, z reguły imponujących rozmiarów, a ludziska spacerowali po nim z piętra na piętro jak po muzeum, nie unikając przy tym focenia się z dzióbkiem, by móc się pochwalić na portalu społecznościowym udanym urlopem. Nie powiem, żebyśmy w Barze Turrisi wpadli w zachwyt nad finezją twórców, czy choćby nad pomysłowością właściciela (który zapewnia sobie w ten sposób gości i zarobek, twierdząc przy tym, iż penis to nie tani chwyt reklamowy, tylko znany od starożytności i wykorzystywany w celach zdobniczych symbol płodności nadający domostwu "duszę"). Ale kawka była dobra (była to jedyna kawka, którą wypiłam na mieście podczas całego 20-dniowego pobytu na wyspie). Dosyć dobre okazało się też lokalne, produkowane przez rodzinę właścicieli baru lat vino di mandorla czyli wino... migdałowe. Receptury na ów trunek mają korzenie w starożytności, niektórzy twierdzą nawet, że od czasu swego powstania nie uległy zmianie. Tak czy siak, winko smakuje właściwie jak wermut, ma wyraźną nutę ziołową, czuć też aromat migdałowy - taki jak do ciasta. Wino w wersji białej serwuje się z wrzuconą skórką z cytryny lub pomarańczy w klasycznym kielichu. Natomiast czerwone, będące nowinką produkcyjną, firma stawia klientom gratis w dość osobliwych naczyniach...

[Image: qQX2vxaEKpGhopPNX1pmCfvv605Fe-OjwktThQaa...00-h800-no]
Po winku mężuś poszedł napełnić butelkę wodą ze studni, ja zaś udałam się na wyższe kondygnacje baru. Jakiego też penisa zobaczę, kiedy się wespnę po kutych w stali schodkach na najwyższy taras? No i zobaczyłam - wracającego mężusia...

[Image: VM6a9PBCsxgWrc_oi5Yxxsi1oJ9GpZj_GDOkcgIP...00-h800-no]

W stojącym po sąsiedzku z Barem Turrisi kościele Św. Mikołaja (ale nie tego od prezentów, tylko z Bari) zadumaliśmy się nad... obleśnością baroku. A może nie nad obleśnością baroku, tylko preferencjami seksualnymi artysty, który wyrzeźbił podobizny świętych Kosmy i Damiana? Chodzi o to, że Kosma i Damian absolutnie nie przypominają mężczyzn (którymi przecież byli)... Gdyby nie to, że rzeźby mają kilkusetletni rodowód, zaś galeria penisów powstawała w ciągu ostatnich kilkunastu (czy może dwudziestu kilku) lat, można by powiedzieć, że zniesmaczająco mizogyniczni Kosma i Damian są antidotum na nadmiar "falliczności" panujący w sąsiednim przybytku. Jednak kolejność powstania obu tych obiektów na osi czasu wskazuje na to, że antidotum były raczej penisy! 

[Image: JP3kNsmH7Tdba36DJQTe8GY2JHUfqyl68-7ZSIPm...67-h800-no]

Gdy wychodziliśmy z Castelmoli na Ścieżkę Saracenów, oleandry szalały... Takich oleandrów jak na Sycylii, uginających się od kwiatów, nie widziałam jeszcze nigdy w życiu - a spotykałam je już na swej drodze dziesiątki, jeśli nie setki razy. Ileż to śmiertelnej trutki zgromadziła w swym łonie Sycylia! W starożytnej Grecji i Rzymie popełniano samobójstwa jedząc oleandra i chociaż dzisiaj się już tego nie praktykuje, ta piękna roślinka nadal kusi trucicieli oraz desperatów. Wyczytałam też w necie ciekawostkę, że oleander może być jedną z kilkuset roślin biblijnych, tzw. "różą jerychońską" (chociaż przyjęło się obdarzać tą nazwą roślinę zgoła inną i nie opisywaną w Biblii, amerykańską widliczkę, która żyje na pustyni i kurczy się w czasie suszy, zaś po nasiąknięciu deszczówką puchnie i "rozwija się" jak kwiat, w rzeczywistości kwiatów nie mając).

[Image: m5L6OLDsUbQKrSRp9FCUydguVwwMAkoVo3jOecwg...67-h800-no]
Ścieżka Saracenów to około 5-kilometrowy szlak pieszy łączący Taorminę i Castelmolę, wijący się na dosyć stromym zboczu góry. Można go pokonać w odwrotnym kierunku niż my, ale letnią porą jest to gorąco odradzane, gdyż cienia jest na nim niewiele, a wody wcale, więc nad piechurem wisi groźba wyschnięcia i obrócenia się w proch. Teraz wiem już z doświadczenia, że w lecie nawet przy schodzeniu człowiek się umęczy i wypije cały zapas wody, jaki ze sobą wziął, zaś po przyjściu do miasta pierwszą rzeczą, za jaką się rozejrzy, będzie coś zimnego do picia (i może być drogo, byle dużo). O tym, jakie warunki panują w lipcu na ścieżce może świadczyć fakt, że idąc nią nie spotkaliśmy ani jednej osoby - tylko parę jaszczurek.

Ścieżka jest wybita płaskimi kamieniami, a miejscami przybiera formę schodów, więc idzie się dosyć wygodnie, o ile ma się na nogach buciki trekkingowe (my byliśmy w trampkach, więc nie było najgorzej, ale podeszwy stóp potem trochę bolały). Głównym ocieniaczem jest opuncja, o czym należy pamiętać, gdy się przysiada w skrawku cienia z zamiarem wypoczęcia poprzez oparcie plecków.

[Image: K1dvluW7bMkwOmzsiSou7KO_ky9-iD-R0Ou_dqEX...67-h800-no]

Widoki ze ścieżki są non stop malownicze, najpierw na góry, morze i miasto, potem na morze i miasto bez gór, a na końcu już tylko na miasto. Przy ścieżce stoi 2000-letni kościółek Św. Błażeja, pierwsza założona w tej okolicy świątynia chrześcijańska. Z zewnątrz jest uroczy!

[Image: Je5vthFjCBYSDY-uIaIdk4x8LnMHVi_JxSoQuPqo...67-h800-no]


Jeżeli piszę, że kościółek jest uroczy z zewnątrz, to znaczy, że do wnętrza się nie w ogóle nie wchodzi (czyli nie wiadomo jak tam jest), albo że wnętrze nie jest urocze. I to jest właśnie ta druga opcja. Powaliło nas wszystko: ołtarz, freski, żyrandol... a do tego woń "kadzidła" czyli rozkładającego się moczu. Nie wiem, kto tam sika, ale nie wierzę, żeby byli to chrześcijanie. I zadaję sobie pytanie: jak doszło do tego, że zabytek z I wieku n.e. znajduje się w tak opłakanym stanie, w każdym razie od środka?

[Image: _RPiAlgKlhcoOfxGrSUzaGZotDnMIiIi9gT5SDGo...00-h800-no]

Poniżej kościółka ścieżka przybrała bardziej górski charakter, wygodny bruk stopniowo znikał, trzeba było patrzeć pod nogi, parę razy pojechaliśmy na luźnych kamyczkach. Im bliżej Taorminy, tym było gorzej, choć zdarzały się wyremontowane odcinki. Niewygody wynagrodziły nam otaczające ścieżkę skalne ogrody.
[Image: frn9yJMN4Q8xMLjd-7QGPUFIZyLbFG4xTaIrAP9K...67-h800-no]

W pewnym momencie zorientowaliśmy się, że popełniliśmy jakiś błąd, bo sanktuarium Skalnej Madonny w Taorminie ukazało się ponad nami (a mieliśmy zamiar je odwiedzić). Tak się zwykle kończy maszerowanie z GPS-em! Nie pozostało nam nic innego jak machnąć ręką i wkroczyć do Taorminy od innej strony. A o tym, co w Taorminie, napiszę w następnym odcinku.

cdn.

Reply


Messages In This Thread
RE: Sycylia - wspaniała podróż rocznicowa dwojga weteranów - by texarkana - 29-07-2019, 10:33



Users browsing this thread: 1 Guest(s)