Thread Rating:
  • 0 Vote(s) - 0 Average
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Nasze przygody w górach Bułgarii
#38
Oko całkiem przestało mnie boleć boleć.

[Image: BULGARIA%202009%20646.JPG]

[Image: BULGARIA%202009%20647.JPG]

Rano po śniadaniu  gospodyni nas odprowadza w górę żółtym szlakiem na Asenowgrad, aby napić się z nami kawy w kawiarni po drodze, ale kawiarnia jest jeszcze nieczynna.

[Image: BULGARIA%202009%20648.JPG]

Planowaliśmy ruszyć stąd żółtym szlakiem, który znaleźliśmy na mapie w folderze informacyjnym w Czepełare, dojść do niebieskiego widocznego już na naszej mapie, i tak dotrzeć do Baczkowa. Żółty szlak wychodzi z Kosowa razem z zielonym do Nareczenski Bani. Żółte znaki jednak po pół godzinie drogi nikną i choć przyglądaliśmy się uważnie, nie znaleźliśmy odchodzącego w bok żółtego szlaku. Przez bukowo-iglasty las, drogą głównie prowadzącą w dół, po dwóch godzinach pięknego spaceru dochodzimy do Nareczenski Bani.

[Image: BULGARIA%202009%20649.JPG]

[Image: BULGARIA%202009%20650.JPG]

[Image: BULGARIA%202009%20651.JPG]

Klasyka kurortowa, odrobinę przypomina Ciechocinek, ale  niestety dość zaniedbany. Zwiedzamy to dość spore uzdrowisko z wodami leczniczymi i basenem.

[Image: BULGARIA%202009%20653.JPG]

[Image: BULGARIA%202009%20655.JPG]

[Image: BULGARIA%202009%20656.JPG]

[Image: BULGARIA%202009%20657.JPG]

Z Nareczenski Bani busem jedziemy do Baczkowskiego Monastyru. Miejsce patriotyczno- religijno – odpustowych pielgrzymek, mieszkańcy zwietrzyli interes. Stragany, bary, drogie hotele i pensjonaty. Docieramy do upatrzonej z podręcznika „turisticzeskiej spalni”. Ale tu wita nas tylko starszy pan i pies, z tego co rozumiemy „spalnia” jest nieczynna.  Kierujemy się w przeciwną stronę ale po tej samej stronie rzeki, omijamy hotele z restauracjami, pytamy napotkanych gospodarzy o coś tańszego.  Ale tu nie mamy takiego szczęścia jak w Szirokiej Łyce, kobieta na drodze nie wkłada tak wiele serca w pomoc w znalezieniu nam kwatery, po prostu wspomina dwa znane jej pensjonaty. Docieramy do bliższego – cena za 2 osoby 45 lewa , targujemy do 40 lewa, bo pieniądze nam się już kończą. Jesteśmy już zmęczeni, słońce parzy. Płacimy od razu, kobieta bierze bez słowa pieniądze,  wskazuje na trzecie łóżko w naszym pokoju i mówi,  aby go nie używać i umyka. Trafiliśmy tym razem do złego mięsożernego plemienia. Kładę się na łóżku. Chwile, gdy po wysiłku, można się położyć i odpocząć to chwile szczęścia. Czuję zapach swojego potu, gorące napuchnięte stopy parują, a w głowie uczucie niesamowitej błogości. Gdy jesteśmy w dolinach małe rzeczy, jak komórka czy aparat  lecą mi z rąk, na prostej nizinnej drodze zaliczyłam dwie dość poważne wywrotki. Zdaje się, że organizm przestawił się na tryb poważny, wyżynny. Tu wielkie łapy potrzebne są do podnoszenia i zarzucania 15 kg plecaka na plecy, trzymania kijków, czy wspinaczki w terenie skalistym, zaś utrzymanie drobnej filiżanki espresso jest czynnością wyjątkowo trudną.
Zwiedzamy Monastyr nieczynny wewnątrz i bez możności robienia zdjęć.
Zwiedzamy tylko podwórzec, wchodzimy przez tą bramę co widać na zdjęciu, ale  nie możemy wejść do środka budynków, ani tez udokumentować tego.

[Image: BULGARIA%202009%20658.JPG]

Idziemy na zakupy do pobliskiego Baczkowa, bo musimy kupić mastikę – najlepszy, naszym zdaniem, alkohol bułgarski. W Baczkowie jest tylko jeden sklep spożywczy i jest w nim akurat przyjęcie towaru, ale sprzedawczyni widząc że zaglądamy przez szybę, otwiera nam. Na półce stoi jedna jedyna ostatnia mastika w przystępnej cenie, jakby czekała na nas.
Przygotowujemy się do jutrzejszej podróży rano do Sofii. Tata w Polsce przygotował rozkład jazdy z internetu – poranny autobus do Sofii ma być o 7.45. W Czepełare spisaliśmy rozkład autobusów jadących przez Baczkowo do Sofii, nie bardzo potrafimy zidentyfikować, który z nich miałby tu być o 7.45.  Rozkład jazdy na przystanku w Baczkowie w ogóle jest jakiś inny.

[Image: BULGARIA%202009%20659.JPG]

Wypatrujemy  w barze przy drodze jakiegoś autobusu do Sofii. (Przy Monastyrze jest piękna droga restauracja i przydrożny miejscowy bar, już nie tak piękny. Wybieramy oczywiście tańszą  opcję.) Nagle, pisząc dziennik, widzę jak Tata podrywa się z krzesła i pięknym sprintem biegnie 20 m w kierunku przystanku. Podjechał autobus, inny, na Płowdiw, ale może kierowca będzie miał jakieś informacje. Niestety, Tata dowiedział się jedynie, że obstawiamy dobry przystanek. Plączemy się wzdłuż głównej drogi, wypatrując autobusów i próbując ustalić, ile czasu jedzie się z Czepełare do Baczkowa. Siadamy w Baczkowie w kolejnym barze przy drodze. Za ostatnie lewa pijemy pożegnalne piwo, szkoda żegnać się z górami.
W pensjonacie prosimy o wrzątek, bo już skończył nam się gaz,  dostajemy grzałkę i przypominamy sobie o istnieniu tego urządzenia. Chyba weźmiemy je na przyszłą wyprawę.

[Image: BULGARIA%202009%20663.JPG]

[Image: BULGARIA%202009%20664.JPG]

Od 7.30 koczujemy na przystanku, żeby załapać się na jakiś autobus do Sofii. O 7.45 podjeżdża autobus, jedzie przez Asenowgrad, omija Płowdiw. Bilet kosztuje 15 lewa/os., starcza nam prawie na styk, około 10-tej jesteśmy w Sofii.
Reply


Messages In This Thread
Nasze przygody w górach Bułgarii - by Jinks - 14-12-2020, 06:13
RE: Nasze przygody w górach Bułgarii - by Jinks - 25-03-2021, 04:44



Users browsing this thread: 1 Guest(s)