Posts: 392
Threads: 76
Joined: Jan 2019
01-07-2020, 11:22
(This post was last modified: 04-07-2020, 08:21 by Pixi.)
Pocztówka… ? Kto teraz wysyła pocztówki z podróży, mimo że stojaki przedsklepowe w turystycznych miejscowościach presentują ich szeroki wachlarz. Moja będzie wirtualna, długotekstowa i wieloobrazkowa.
Wiosną 2020 postanowiliśmy odreagować coronawirusowe, okresowe zamknięcie w domach wyjeżdżając do Normandii na wybrzeże Kanału La Manche, w historyczne miejsce lądowania wojsk Aliantów 6 czerwca 1944 r. początkującego wyzwolenie Europy spod panowania hitlerowskich najeźdźców.
Czerwcowym, jasnym jeszcze jak dzień wieczorem przybyliśmy załadowanym autem z rowerami na dachu na kamping w niewielkim miasteczka Port-en-Bessin z portem rybackim.
Rankiem, wsiadamy na rowery, na pierwszą wycieczkę. Zaczynamy od hali rybnej koło portu, zakupujemy ostrygi i rybę na wieczorny posiłek.
Potem spacer po wybrzeżu, jest odpływ, można zejść na skaliste, pełne oczek morskich dno. Tuż przy betonowym nadbrzeżu, poniżej dawnej baszty strażniczej poprzedza skalisty wysoki brzeg biało-różowo-pomarańczowa skarpa z muszli Saint Jacques. Schodząc niżej, widzimy muszle równo poukładane na dnie, sztorcem pomiędzy skałkami. To praca morskich fal. Rybacy wracając z połowu, jeszcze na statku otwierali muszle zachowując jedynie jadalną cześć a muszle wyrzucali do wody. To prądy morskie wyrzuciły je na brzeg. Obecnie ten proceder jest już zakazany, góra muszlowa już nie urośnie.
Przez miasto przebiega długi kanał portowy, wzdłuż jego brzegów zacumowano wiele kutrów rybackich z widocznymi na rufach wielkimi bębnami do zwijania sieci, inny właśnie wypływa co wymaga obrócenia niskiego mostu nad kanałem przy basenie portowym.
Do Port-en-Bessin zajeżdżamy codziennie, choćby po świeże ryby i ostrygi lub popatrzeć z tarasu piwiarni na ruch w porcie. Czasem można trafić na rozładunek statku wracającego z połowu i podglądać w grupie ciekawskich co tam za ryby złapały się dzisiaj w sieci.
Pogoda jeszcze nie jest „kąpielowa”, podziwiamy tylko chmury pędzone silnym, chłodnym wiatrem. Normandia słynie z bardzo zmiennej pogody; po nagłym deszczu może zaświecić palące słońce, a kilkanaście minut później znowu z zasnutego ciemnymi chmurami nieba spada ulewa. I tak się zdarza wielokrotnie w ciągu doby. Ciekawą stroną tego zjawiska są bardzo malownicze chmury zmieniające swe formy z zawrotną szybkością.
Posts: 392
Threads: 76
Joined: Jan 2019
W niedzielę słońce przygrzewa wspaniale. Największą atrakcją jest wielki przedpołudniowy targ, stragany z różnościami regionalnymi stoją wzdłuż całej głównej ulicy, po jej obu stronach. Znowu kupujemy ryby, pająka morskiego i tzw owoce morza.
Słoneczna pogoda zaprasza na spacer. Jedziemy na długą, piaszczystą plażę w miasteczku Arromanches. Kurort rozbudował się z wioski rybackiej na początku XX w. gdy wyjazdy na plaże i kapiele morskie weszły w modę.
Do historii Arromanches przeszło jednak z powodu wydarzeń z końca II wojny światowej. Lądowanie Aliantów w Normandii miało miejsce 6 czerwca 1944, w D-day jak mówią Anglicy. Wybrzeże podzielone zostało na 5 odcinków, nadano im nazwy Beach : Utah, Omaha, Gold, Juno, Sword (od zach do wsch).
Miasto wyzwolono tego samego dnia wieczorem i wkrótce « wybudowano » w nim sztuczny, pływajacy port do rozładunku statków z pomostami wznoszącymi się i opadajacymi w rytm przypływów i odpływów morza. Żelbetowe pontony zkonstruowane w Anglii, zostały przyholowane i zatopione na miejscu stanowiąc falochrony, razem z nimi « złomowano » kilka starych okrętów.
Port zaczął działać już od 14 czerwca 1944, pozwalał na stały wyładunek oddziałów armi, ciężkiego sprzętu i całego zaopatrzenia armii przez długi okres aż do wyparcia Niemców z prawdziwych portów.
Była to jedyna tego typu konstrukcja na świecie. Pozostałości portu w postaci olbrzymich betonowych pontonów stale znaczą morski horyzont, daleko jak oko sięga. Niektóre z nich spoczywają na brzegu plaży odsłanianej w czasie odpływu. Częściowo zniszczone, pordzewiałe, stanowią atrakcję turystyczną
Tuż obok jest muzem desantu z pamiątkami żołnierskimi, ruchomą makietą portu, licznymi zdjęciami i filmami z tamego okresu. Wokół różne działka przeciwlotnicze, auta militarne.
W tym roku, wyjątowo uroczystości upamiętniające tamte wydarzenia sprzed 76 lat nie mogły się odbyć z powodu pandemii.
Gdy schodzimy na szeroką plażę jest odpływ, morze uciekło daleko a w kalużach i strumykach na żółtym piasku przegląda się słońce. Gigantyczne, ponad 20- metrowej wysokości betonowe kesony porozrzucane przez fale, poszczerbione, omszałe, zczerniałe, porośnięte małżami i zielonymi wodorostami ciągle trwają na miejscu przypominając tragiczne i heroiczne momenty tamtej wojny.
Posts: 392
Threads: 76
Joined: Jan 2019
Posts: 392
Threads: 76
Joined: Jan 2019
Wobec niesprzyjającej na plażowanie pogody zaczynamy kręcić się po okolicy. Jedziemy na zachód do Etreham. Zabudowa luźna, domki rozsypane pośród pól. Na wzgórku, widoczny z daleka kościół z XII /XIII wieku z nieprwadopodobnie wysoką wieżą-dzwonnicą.
Wokół przez pola i lasek prowadzi trasa spacerowo-krajoznawcza oznakowana tablicami z opisami regionalnych ciekawostek historycznych. Niestety, tablice są bardzo zaniedbane, zarośnięte mchem i brudne. Zastępując lokalne władze czyszczę je, niejako w czynie społecznym, aby móc je sfotografować.
Kusi nas trochę dalej położona miejscowość Maison (po francusku znaczy po prostu : dom). Domów jest kilka i jeden zamek przebudowany w XVII/XIX na pałac. Widać go z szosy w oddali, próbujemy dojechać pod mury a tu niespodzianka, droga dojazdowa prowadzi na tyły posiadłości, niejako do wejścia od ogrodu... Ta tylna fasada jest skromniejsza, poprzedzona jednak fosą z ozdobną balustradą między dwoma kordegardami, za nią trawiasta łąka, zapewne pozostałość klombów pałacowych, brama wprawdzie otwarta ale nikt nie wyszdł na nasze powitanie.
Zawracamy, pod kościołem dopadła nas ostra burza i zniechęciła do dalszej podróży, wracamy w strugach deszczu na kamping. Po mokrej nocy poranek nie jest przyjemy... pada, wieje.
Tak wygląda typowy normandzki pejzaż w mglistej aurze pod siną czapą chmur.
Posts: 392
Threads: 76
Joined: Jan 2019
Po południu nareszcie chmury zmęczyły się i wpuściły słońce na nieboskłon. Ruszamy na wybrzeże, na Omaha Beach do Colleville. Przypływ dopiero się zaczyna, powoli pochłaniając długą, szeroką plażę; piasek, pas kamieni jedynie przy brzegu. To one dały relatywne schronienie żołnierzom z dywizji piechoty amerykańskiej szturmującym w czerwcu 1944 roku wybrzeże pod ostrzałem niemieckim.
Na wzgórzu stoi pomnik w formie iglicy widocznej z daleka. Na nim wypisane bardzo liczne nazwiska poległych, są i polskie. Cmentarz amerykański położony nieopodal zawiera ponad 9 tysięcy grobów.
Dalej na zachód w Staint Laurent jest muzeum prezentujące głównie sprzęt wojskowy z okresu lądowania, broń i mundury. Przy wybrzeżu stoi kolejny pomnik, dość masywny, w otoczeniue flag Aliantów powiewających na wietrze, polska z brzegu, rosyjskiej brak.
Na plaży, już na piasku ustawiono nowoczesny, metalowy monument o dość niecodziennej formie....
Trochę dalej na wydmie skromnie miejsce zajmuje egzotyczny pomnik, niewielki, płaski niby grobowiec, w formie żółwia. Upamiętnia oddział Indian północno-amerykańskich poległych w czasie wyzwalania normadzkiej ziemi. W indiańskiej kosmologii żółw dźwiga kulę ziemską na grzbięcie, ten spogląda w lewo, w stronę ojczyźnianej Ameryki. Wokół zatknięto indiańskie, tradycyjne ozdoby, amulety.
Posts: 392
Threads: 76
Joined: Jan 2019
Na koniec pobytu zostawiamy sobie zwiedzanie dużego miasta Bayeux, to tylko 10 km od naszego kampingu. Normandzka aura; dżysta i mglista z rana, powoli nabiera kolorów, po południu już świeci słońce. Zwiedzamy spacerkiem miasto, zachwycamy się strzelistymi wieżami, licznymi rzeźbami i kamiennymi koronkowymi dekoracjami gotyckiej katedry.
W jej wnętrzu podziwiamy perspektywę wyniosłego sklepienia, jego licznie cieniutkie łuki i boczne galerie. Główny ołtarz można obejść od tyłu przez tzw ambit. W nim i w transepcie (poprzeczna nawa kościoła) zachowały się wspaniałe, bardzo kolorowe witraże.
Katedrę wybudowano w XI wieku. Kolejne pożary i odbudowy zmieniły charakter budowli w XIII wieku z romańskiej na gotycki, a na jej ostateczny wygląd wpłynęły kolejne rozbudowy. Uwagę przyciąga szczególnie centralna wieża nakryta miedzianą kopułą z iglicą; zapoczatkowana w XIV w. a ukończona w neo-gotyckim stylu w XIX w. Pozostałością najstarszej budowli jest krypta, na jej filarach przetrwały wiekowe malowidła aniołów grających na różnych instrumentach muzycznych.
Bayeaux jest jednym z nielicznych miast Normandii, które omineły bombardowania i zniszczenia w 1944 roku.
Jednakże najważniejszym i bardzo osobliwym obiektem w Bayeux jest muzeum Tapisserie, a w nim szczególny eksponat. Jest to długi na 70 metrów pas z lnianej tkaniny z wyhaftowanymi na nim scenami z podboju Anglii przez Wilhelma Zdobywcę, księcia normandzkiego w 1066 roku. Jest to taki 11-wieczny komiks zrobiony dla upamietnienia czynów władcy i przedstawiany ówczesnej ludności do obejrzenia i „poczytania”. Środek zajmują kolejne sceny w historycznym porządku, obramowane powyżej i poniżej wąskimi szlaczkami dekoracyjnymi z przedstawianiami flory i fauny, a także zabawnymi scenkami rodzajowymi. Głównych epizodów jest 58, uczestniczy w nich 626 postaci i 202 koni, nie licząc okrętów i budowli. Postacie księcia i osób z jego dworu, wojowników czy nawet prostych wieśniaków, marynarzy oraz owczesne zamki, kościoły, okręty przedstawione są z wielkim realizmem i z dokumentalną wręcz dokładnością w szczegółach. Świetnie oddane są wszelkie ruchy pędzącej konnicy czy ostrego starcia bitewnego. Po gestach i minach wyhaftowanych postaci można sobie wyobrazić, prawie „usłyszeć” ich rozmowy, okrzyki, wydawane rozkazy. Poszczególne sceny mają wyhaftowane krótkie opisy po łacinie.
Dla lepszego zrozumienia każdy zwiedzający dostaje audio-przewodnik w żądanym języku, komentujący kolejne epizody.
Fotografowanie oczywiście jest zabronione.
Posts: 392
Threads: 76
Joined: Jan 2019
Normandia słynie ze zmiennej aury i chłodnych wiatrów. Oto rower w dzierganym kolorowym sweterku.
Na koniec nadmorskiego pobytu pogoda nam sprzyja, słońce przygrzewa, jest szczyt odpływu. Robimy długi spacer boso po plaży z Arromanche do sąsiedniego Saint Come.
Brodzimy w ciepłej przy brzegu wodzie idąc właściwie już po piasku dna morskiego ubitym przez fale w niewielkie zmarszczki.
Płoszymy gromady ptaków, które coraz to przefruwają dalej w miarę naszego marszu. Na horyzoncie towarzyszą nam sylwetki pontonów pozostałych w morzu z obrzeża sztucznego portu w 1944. Zbliżamy sie do nich na ile odpływ pozwala. W Normandii historia jest zawsze tak blisko ...
|