ROZDZIAŁ II - OGRÓD ŚWIATEŁ W WILANOWIE
Ogród w Wilanowie odwiedziłam potem jeszcze dwa razy, z okazji zimowej Wystawy Świateł. W okresie od listopada do lutego ogród pałacowy przemienia się w wystawę plenerową, zwaną Królewskim Ogrodem Światła, na której można pospacerować w scenerii - zależnie od roku, bo co roku temat jest inny - baśniowej, albo przyrodniczej, albo muzycznej, ale zawsze stworzonej z tysięcy świecących, kolorowych lampek. Za pierwszym razem wybrałam się tam na rodzinny, bożonarodzeniowy spacer. Chociaż były święta i telewizory przy choinkach starały się zadowolić biesiadników, aż im żyłki omal nie pękły, to po ogrodzie wędrowały tłumy ludzi, szczególnie z dzieciakami. Tematem były baśnie i rzeczywiście, wszędzie witały zwiedzających motywy z Alicji w Krainie Czarów i Baśni Andersena.
Najpiękniejsze były grzybki (lecz nie mam pojęcia, co to za historia, baśń czy bajka - może chodzi o Jasia i Małgosię?).
Z Ogrodu wychodziło się do rzeczywistości przez świetlistą bramę opatrzoną logo sponsora.
W innym roku temat był mi bliższy niż baśnie, a mianowicie przyrodniczy.
Do świata kwiatków, żuczków i motylków wpuszczał gości wielgachny motyw LGBT (chyba miała to być aluzja, że to też natura).
A za owym motywem działo się, oj działo! Wielkie konewki podlewały grządki...
Motyle fruwały z kwiatka na kwiatek...
Z Ogrodu wychodziło się do rzeczywistości przez świetlistą bramę opatrzoną logo sponsora.
W innym roku temat był mi bliższy niż baśnie, a mianowicie przyrodniczy.
Do świata kwiatków, żuczków i motylków wpuszczał gości wielgachny motyw LGBT (chyba miała to być aluzja, że to też natura).
A za owym motywem działo się, oj działo! Wielkie konewki podlewały grządki...
Motyle fruwały z kwiatka na kwiatek...
Lilie wodne śpiewały i zmieniały kolory...
Dzwonki dzwoniły, biedronki biedroniły (kurczę, nie miałam na celu robienia kolejnej aluzji do LGBT)...
A na koniec szło się na kawę przez Złoty Tunel...
Nie twierdzę, że warto specjalnie przyjeżdżać do Warszawy dla spaceru po wilanowskim Ogrodzie Świateł. Ale jak ktoś już jest w stolicy, niech się przespaceruje wieczorową porą. I wybaczcie, że tak to wszystko niepoważnie opisałam, ale cóż - byłam u siebie, bawiłam się świetnie, a przede wszystkim wiedziałam, że jak coś przeoczę, albo czegoś nie zdążę, to zawszę będę mogła wrócić i nadrobić.
Bo kiedy wyjeżdżam gdzieś dalej na zwiedzanie, kiedy inwestuję w benzynkę i nową torebkę, żeby w podróży jakoś wyglądać, to robię się poważna...
cdn