Welcome, Guest |
You have to register before you can post on our site.
|
Online Users |
There are currently 10 online users. » 0 Member(s) | 10 Guest(s)
|
|
|
Bułgarska trasa z Doliny Maricy do podnóża Starej Płaniny |
Posted by: Pixi - 26-12-2022, 10:11 - Forum: Bałkańskie wędrówki
- Replies (1)
|
|
Nasza samochodowa bułgarska wędrówka w 2022 roku ograniczyła się jedynie do regionu południowo-zachodniego. Nie, nie dlatego że wybrzeże straszyło ponownie covidem -19, po prostu zainteresowały nas obiekty w głębi kraju.
To następna partia wrażeń z naszych wakacji na trasie od Pesztery poprzez Panagiuriszte, Strelczę, Koprivszticę ...
Etap drugi.
Opis pierwszego etapu jest tu : https://forumbis.voyageforum.pl/showthread.php?tid=134
Z Pesztery śmigamy posto na północ, przez most na Maricy w Pazardziku, aż do Panagiuriszte położonego w Dolinie Trackiej, u podnóża gór Starej Płaniny.
Panagiuriszte, niewielkie miasto na poboczu turystycznych szlaków. Centrum miasta to olbrzymi, wydłużony plac, doskonały na defilady ... przy nim wyróżnia się kilka kamienic z XIX wieku, budynek biblioteki, w okolicy kilka obiektow sakralnych.
Panaguriszte ma jednak coś osobliwego do zaproponowania zwiedzającym. Najciekawsze obiekty to muzeum historyczne i Komplex etnograficzny.
W muzeum są eksponowane złote przedmioty znane jako „skarb tracki”, znalezione w pobliżu w trakcie wykopków w poszukiwaniu gliny na dachówki. 9 przedmiotów ze szczerego złota pochodzących z IV – III w. p.n.e. – 7 rytonów, amfora i taca, razem o wadze ponad 6 kg. Przedmioty użytkowe króla Traków ? Posiadają wyjątkowe walory artystyczne i nieocenioną wartość.
Złote przedmioty są eksponowane w szklanych, zabezpieczających je walcowatych gablotach w półmroku. Fotografować wolno ale ... oświetlenie i refleksy świetlne nie sprzyjają fotkom....
Lepiej kupić pocztówkę.
W kompleksie etnograficzym w kilku autentycznych domach z epoki „ renesansu bułgarskiego” eksponowane są przedmioty wystroju komnat, użytku codziennego, dekoracyjne elmenty ubioru z tamtej epoki.
A w gablotch takie eksponaty ...
Klamry do pasa
Damskie ozdoby ...
Po nasyceniu wzroku folklorem udajemy się 13 km dalej na wschód, w okolicę Strelczy, do grobowca trackiego z okresu VI – V w. p.n.e.
Nosi on nazwę „Żabia Mogiła” od stawu położonego opodal, znanego z głośnych żabich koncertów. Od parkingu przy szosie już widać kurhan 20 –metrowej wysokosci, za torami kolejki ścieżka koło fermy doprowadzi do niego, to zaledwie kilkaset metrów.
Trapezowaty portal ozdobiony na górze płaskorzeźbionym „szlaczkiem” poprzedza prostoktną salę, za nią jest okrągła, sklepiona kopułą komora. Jest to jeden z największych grobowców w kurhanie w Bułgarii. Stanowił jednocześnie mauzoleum i sanktuarium.
Plan grobowca
Znalezione w grobowcu przedmioty i fragmenty rzeźbiarskie kamieniarki są eksponowane w muzeum w Strelczy.
|
|
|
Bułgarska trasa Bansko - Pesztera z widokiem na góry |
Posted by: Pixi - 16-12-2022, 03:40 - Forum: Bałkańskie wędrówki
- Replies (1)
|
|
Nasza wakacyjna, samochodowa wędrówka w 2022 roku ograniczyła się jedynie do regionu południowo-zachodniego. Nie, nie dlatego że wybrzeże straszyło ponownie covidem -19, po prostu zainteresowały nas obiekty w głębi kraju, zdala od plaży.
Tak przebiegał początek naszych wakacji. Etap pierwszy.
Zaczęliśmy od Banska, najpierw typowy spacer po mieście, pieszą ulica 1pełną sklepów z pamiątkami na tle panoramy wysokich gór Pirynu.
Dalej kościół św. Trójcy z początku XIX w. w egzotycznym ogrodzie, skryty za wysokim murem bo takie były wymagania przy konstrukcji kościołów pod tureckim panowaniem. Wystaje zza niego jedynie wysoka wieża, ulubiona siedziba bocianów.
Potem włóczęga po starej, zabytkowej dzielnicy typowych, folklorystycznych bułgarskich domów. Jak co roku są pięknie odnowione, tonące w kwiatach, zaglądamy na podwórce, podobnie, orgia kwiatowa.
Te domy kryją najczęściej restauracje, zwane „mehany”, o ludowym wystroju z eksponatami z codziennego życia z minionej epoki. Następnie zasiadamy do biesiady w najbliższej mehanie.
Jeszcze odwiedziny bazarku jarzynowo-owocowo-miodowo-konfiturowo-alkoholowego doskonale zaopatrzonego.
Program dzienny wypełniony.
Z Banska wyjechaliśmy drogą biegnącą wzdłuż torów wąskotorowej kolejki prowadzącą między dwoma masywami górskimi, Riłą od północy a Rodopami od południa. Kolejka ”tesnilinejka” po bułgarsku, łączy górski region z miastami doliny Maricy. Budowano ją etapami od 1921 do 1945 roku. Obecnie, jest nie tylko atrakcją turystyczną, stanowi ważny środek lokomocji dla miejscowej ludności.
Zaczyna swój kurs u podnóża Rodopów, przejeżdża miedzy nimi a Pirynem, potem doliną rzeki Mesty, wspina się na górskie zbocza wykonując liczne meandry i pokonując wiele tuneli, przejeżdża przez znany z wód termalnych Velingrad i dociera na nizinę.
Pasażerowie mogą podziwiać wspaniałe górskie widoki, strome, skaliste szczyty, rwące strumienie pod mostami, głębokie przepaście a nawet wyjeżdżając z tunelu zobaczyć ogon własnego pociągu, który właśnie do niego wjeżdża. Długość jednotorowej lini wynosi 125 km, przebiega przez 10 tuneli a pociąg zatrzymuje się na 25 stacjach.
Na stacji w Bansku można oglądać dawną parową lokomotywę i wagonik.
Warto przejechać się tą kolejką, choćby kilka stacji, powrócić do Banska można już autobusem. Wrażenia z podróży są niepowtarzalne, pamiętamy je do dziś, mimo że minęło już parę lat, gdy jechaliśmy nią ostatni raz. Teraz już tyko obserwujemy jej przejazd z pobocza torów i wspominamy ...
Nasz następny cel podróży to Jundola, maleńka osada na skrzyżowaniu dróg, właściwie to tylko wielki bazar; kilkadziesiąt stoisk z „darami lasu”; niezliczone słoiczki i słoje z konfiturami z malin, jagód, borówek, grzybków, ponadto różne miody, „kisieło mlako”, sery ... Obok kilka restauracji dla zgłodniałych klientów z nieodzowną gromadką żebrzących kotków i piesków. Upychamy zakupy w bagażniku auta i idziemy coś przekąsić ... i popić w tradycyjnej, folklorystycznej mehanie. Pod naszym stołem psia rodzinka; „pan” pies śpi rozciągnięty pod ławą, „pani pieskowa” żebrze to tu to tam przy stolikach, pieskowe dzieci plączą się wokół i popiskując proszą o jedzenie... Potem przybiega jeszcze kotek, milutki burasek z białym brzuszkiem. Nasze porcje są obfite, dokarmiamy wszystkich !
Za Velingradem skręcamy w Rodopy, w stronę jeziora Batak. Jest to jezioro zaporowe i kąpiel w nim jest zwyczajowo zabroniona lecz gruntowe drogi prowadzą na piaszczysty brzeg, gdzie swobodnie biwakują głównie rybacy. Pod wieczór, w początku sierpnia, wszystkie najlepsze, ocienione miejsca w rzadkim świerkowym lasku już były zajęte. Rozbiliśmy namiot na „względnie” płaskim terenie, pod drzewami, stolik i krzesełka zmieściły się jeszcze obok, auto musiało zostać nieco niżej. Skoro jeszcze nie czas na kolację, robię mały spacer w stronę jeziora i .... wracam biegiem do namiotu.
Z brzegu widać ogromne, granatowe chmury, pędzące od wschodu w naszą stronę. Zdażyliśmy pochować wrażliwe rzeczy do namiotu, nagle zrobiło się ciemno i rozpętała się nawałnica. Trwała godzinę. Wciągnięta w ostatniej chwili do namiotu skrzynka z zaopatrzeniem ... pozwoliła nam ją przetrwać ... w dobrym humorze ! Kolację zjedliśmy już „na sucho”, po burzy, przy stoliku.
Następnego dnia, wyglądając z namiotu znajdujemy niebo mocno zachmurzone, o słonecznej pogodzie i plażowaniu możemy tylko pomarzyć. Opuszczamy jezioro gruntową drogą w kierunku północnym... bo tak robią inni. Droga długo kręci wzdłuż brzegu, dalej, bliżej, wyżej, niżej, aż wreszcie osiągamy asfaltową szosę. Ta też ma wiele zakrętów i prowadzi po stromym, zalesionym zboczu z przepaścistymi wąwozami. Potem lesisty teren staje się bardziej płaski, na rozległej polanie widzimy nową kaplicę i wielki plac piknikowo-rekreacyjny obok. Ludno tu dzisiaj, ponieważ jest niedziela.
c.d.n.
|
|
|
Greckie wakacyjne opowieści A.D. 2022 |
Posted by: Pixi - 29-10-2022, 06:08 - Forum: Bałkańskie wędrówki
- Replies (2)
|
|
Greckie wakacje ; wymarzone, długo oczekiwane, długo przygotowywane i możliwe już bez covidowych formularzy i masek. Wakacje nietypowe bo wybraliśmy trasę po Grecji z ominięciem wszelkich obiektów o światowej sławie (poznanych podczas poprzednich podróży).
Poruszaliśmy się własnym autem pełnym sprzętu biwakowego i różnych « rupieci » bardziej lub rzadziej przydatnych, ale pozwalajacych na całkowitą swobodę w wyborze trasy dziennej i miejsc noclegów. W ten sposób zwiedziliśmy kilka regionów.
Trasa górzysta : Zagohoria w Grecji północnej, region Epiros - Tessalia
Zaraz po wyokrętowaniu się w porcie w Igumenicy zjeżdżamy do Platarii na dziką plażę w kamienistej zatoce, ocienioną kilkoma rozrosłymi oliwkami. Cisza tu, tylko słychać plusk wody na kamyczkach, któremu przygrywa chór cykad.
Od razu zapominamy niewygody długiej podróży autem w lipcowym upale, kilkugodzinne opóźnienie promu na trasie Ancona – Igumenitsa i pozostawiony w domu « worek » problemów nie do końca rozwązanych przed wyjazdem.
O zmroku krąży wokół naszego obozowiska lisek, rzucamy mu resztki z posiłku. Złapał i uciekł ... nawet nie podziękował, ale wrócił następnego wieczoru. A pewnego ranka zajrzał nawet do namiotu, był na wyciągnięcie ręki ... popatrzeliśmy sobie w oczy... i odszedł.
Po paru dniach pobytu na plaży ciągnie nas jednak do autentycznych, greckich ruin; jedziemy 20 km na wsch. od Igumenicy do Parapotamos. Tu w okolicy, na wzgórzu są ruiny Doliani, ciekawego ufortifikowanego miasta założonego przez miejscowe plemię w poł. IV w. p.n.e. i zamieszkałego nieprzerwanie, choć z różną aktywnością do XVII w.
Warowne miasto było doskonale ukryte w zakolu rzeki Kalamos na zboczu wzgórza. Nawet podjeżdżając znaną z opisu drogą, z mostu dostrzegamy tylko stromą, skalistą ścianę góry. Myślimy – może to nie tu ? Dopiero jadąc dalej przez wypłaszczający się teren widzimy fragment murów z wielkich głazów i bramę miejską z zachowanym łukiem z pięciu bloków kamiennych.
Po jej bokach pozostały ruiny dwóch kwadratowych, masywnych wież. Brama i mury podobnie jak położona wyżej kwadratowa wieża pochodzą z II w. p.n.e. gdy miastem zawładnęli Rzymianie. Z okresu bizantyjskiego pozostały ruiny kościoła i rozbudowane mury miejskie oraz najwyższa wieża na planie kwadratu, z wejściem na wysokości piętra dla wzmocnienia jej obronności.
Z okresu okupacji tureckiej, która nastąpiła w XV w. zachowały się malownicze ruiny meczetu; zarys murów budynku i arkady.
Po długiej historii miejsca, w terenie pozostała mozaika licznych fragmentów murów przyziemia wielu budowli i licznych ich przebudowach, świadcząca o wiekowym zaludnieniu.
Po hucznym „otwarciu” zabytku dla publiczności trochę o nim zapomnianio i obecnie roślinność bierze w posiadanie wiekowe mury.
Znalezione na terenie Doliani przedmioty, monety i gliniane naczynia znajdują się w muzeum archeologicznym w Igumenitsy.
Wobec wyjątkowo upalnego lata (hmmm … w zeszłym roku twiedziliśmy tak samo …) postanowiliśmy szukać ochłody w górach.
Od Parapotamos lokalną drogą do Kolpaki to tylko niecała setka kilometrów a potem do Konitsy jeszcze 30 km spokojną szosą przez las z pięknymi widokami na góry Pindos.
Po drodze zajeżdżamy do doliny, gdzie rzeka Vaidomatis spływająca wąwozem z gór rozlewa się szerzej. Jest tu stary most na wysokim łuku o tak charakterystycznej dla tego regionu konstrukcji.
Tędy przebiegają górskie szlaki a na rzece możliwy jest rafting.
Tuż przed Konitsą zjazd w prawo prowadzi nad rzekę Aoos. Jej brzegi łączy podobny wysoki, cienki łuk kamiennego mostu z XIX w. zbudowanego na wzór starszego, zniesionego przez wodę.
Rzeka o zielonkawej wodzie rozlewa się tu szeroko, latem woda w niej nie sięga nawet do kolan. Zasila ją szybka kaskada wprost spadająca z hukiem ze skał.
Tu zaczyna się pieszy szlak wędrówki wąwozem Vikos, do monastyru Stomio jest 5 km.
Konitsa to górskie miasteczko położone na zboczu góry w pasmie Pindos. Z czasem « zeszło » w dolinę gdyż nowe domki budowano coraz niżej i niżej. Obecnie zajmuje całe zbocze ale jego malutkie centrum, zaledwie uliczka ze sklepami znajduje się na samej górze. Z Konitsy wybralismy górską trasę: Eleftero - Paleosoli – Armata – Distrato – Smixi – Grevena. Te prawie 100 km jechaliśmy krętą szosą skrytą w gęstym lesie, wijącą się poprzez góry, raz wyżej, wspinając się na przełęcze, raz schodzącą w dół, w wąwóz prawie.
Osiedli tu niewiele, w Eleftero zjeżdzamy w las do małej cerkiewki na biwak. W nocy mamy pięknie wygwieżdżone niebo nad głowami, rankiem wspaniałe widoki na góry. Jesteśmy na wysokości prawie 1000 m n.p.m.
Gdy kończymy śniadanie przychodzi wiekowa opiekunka miejsca aby zgasić lampkę zwyczajem greckim zapalaną na noc. Po tradycyjnych pytaniach : skąd jesteśmy, czy już znamy Grecję i jak nam się tu podoba, zapewnia nas, że droga na „pobliski” szczyt Smolikas „jest łatwa, tylko 7 km podejścia” ... sama chodzi ... My nie idziemy.
Pojechaliśmy dalej, po prawej towarzyszy nam panorama postrzępionych szczytów niby zęby piły, które trudno zliczyć, po lewej zalesiony, masywny szczyt Smolikasa.
Pindos wieczorem
Pindos rankiem
Następna osada, Armata, nie ma nic „wystrzałowego”, raczej coś osobliwego, nad potokiem spływającym z gór pozostał stary tartak. Drewniane rury, wyglądające jak nanizane na sznurek drewniane ceberki doprowadzają wodę na drewniane koło, które porusza piły. Tartak w każej chwili można uruchomić !
A ponad tartakiem, korzystając z tego samego, wartkiego potoku, jest hodowla pstrągów. Zakupujemy dwie dorodne sztuki na niedzielny obiad.
W kolejnym osiedlu, Distrato, przeważają „dacze” nad starymi domostwami. Tu też naturalna energia wody jest wykorzystywana do ... prania dywanów i kilimów. To taka wiekowa, pomysłowa „pralka automatyczna”. Drewniana rura doprowadza górski potok w zmyślny sposób do wielkiej balii, powodując wirowanie jej zawartości. Dla wygody użytkowniczek nad pralnią zbudowano ostatnio murowane zadaszenie i zainstalowano wieszaki do suszenia na słońcu upranych rzeczy.
Tuż przed Smixi jest górski ośrodek narciarski Vasilitsa Ski Center pomiędzy dwoma szczytami na ponad 2050 m i 2250 m n.p.m. Jest 7 wyciągów, 22 km tras jazdowych na wysokości 1642 m - 2110 m. Hoteliki, drewniane kioski bufetowe i wypożyczalnia sprzętu. Latem, gdy wokół widać zieloną trawkę trudno wyobrazić sobie szusujących narciarzy. Wszystkie obiekty są pozamykane, nawet pieszych turystów nie widać. Spotykamy jedynie starszego pasterza z niewielkim stadkiem wełnistych baranów chrupiących bujną trawkę.
Odtąd zaczynamy zjazd w dół, na nizinę, opuszczamy Park Narodowy Pindos, po 30 km pijemy już grecką, mrożoną „café frappé” w miejskim pejzażu, w Grevenie.
|
|
|
|